Amy Schumer to osoba prezentująca bardzo specyficzne poczucie humoru. Przeważnie wpisuje się w trend wulgarnych komedii mających śmieszyć kloacznymi żartami. Tym razem jednak jest trochę inaczej, bo I Feel Pretty pozwala spojrzeć na aktorkę z innej strony. Prezentuje zupełnie inny styl i charakter od tego, co do tej pory pokazywała w wielu nieudanych filmach. Trochę bardziej to przystępne, poprawne i uniwersalne. Mające jakiś poziom i sens, aczkolwiek nadal mocno związane ze specyficznością osoby Schumer, która czerpie ze swojego życia, poruszając istotny problem kompleksów u kobiet i nie tylko. I choć cel szczytny i ważny, wykonanie jest przeciętnie i nierówne. Zostaje bowiem popełniony największy grzech komedii: brak śmiesznych scen. W gruncie rzeczy cały humor oparty jest na tym, jak postać Renee (w tej roli Schumer), która nie wygląda jak modelka z okładek, ale dzięki pewności siebie zachowuje się jak najpiękniejsza na świecie. Zderzenie jej zachowania ze społecznymi oczekiwaniami ma zapewniać śmiech, ale tego nie robi. Scen, które w jakiś sposób są zabawne, czyli wywołujące choć uśmiech, jest zaskakująco niewiele. Jednocześnie nie jest to komedia wywołująca zażenowanie próbami rozśmieszania. Nie wszystkie trafiają w punkt i nie spełniają swojej roli, ale też nie wywołują negatywnej reakcji, jaka przeważnie towarzyszy takim sytuacjom. Podejmowane próby są w większości nieudane, siermiężne i za bardzo opierające się na Schumer, która po raz kolejny udowadnia, że nie jest w stanie pociągnąć filmowej komedii. A niestety pod względem humorystycznym nie ma tu żadnego wsparcia, bo scenariusz na to nie pozwala. Tak naprawdę na wyróżnienie zasługuje tylko Michelle Williams. Miło zobaczyć, jak ta wybitna aktorka potrafi stworzyć postać wybijającą się na tle przeciętności. Kreacja niby zwyczajna, ale dobrze dopracowana ( świetna mowa ciała i gra głosem), dzięki niej dostajemy kogoś, kto nadaje niektórym scenom charakteru i humoru. Dobrze widzieć aktorkę, która nawet w czymś tak banalnym daje z siebie wiele. Całe przesłanie tej komedii jest ważne i interesujące. Udowodnienie, że kompleksy są tylko w głowie i dotarcie do zrozumienia tej prawdy, to coś, co może dać do myślenia nad tym, by jednak inaczej spojrzeć na siebie i całą perspektywę społecznych oczekiwań. Twórcy wykorzystują do tego łopatologiczną metaforę uderzenia w głowę, jakiego doznaje bohaterka. To ono doprowadza do tego, że zaczyna postrzegać siebie jako najpiękniejszą. Z jednej strony można potraktować to jako głupotę, że uraz neurologiczny doprowadza do takiej zmiany i twórcy sugerują tutaj zbytnią dosłowność. Z drugiej strony czuć, że to dość siermiężnie wymyślona metafora będąca sercem przesłania tej opowieści. Każdy, kto ma kompleksy, potrzebuje takiego symbolicznego "uderzenia w łeb", by przejrzeć na oczy i zdać sobie sprawę, że prawda jest zupełnie inna. Kompleksy to nas wymysł, by sprostać oczekiwaniom otoczenia przy jednoczesnej utracie pewności siebie. Kłopot w tym, że takie coś zasługiwało na lepszy i mocniejszy film. Na coś, co w sposób dosadny, luźny, ale mądry mogłoby dać wyjątkową pozycję. Coś, co powinno być czymś więcej niż przeciętną pozytywną komedią z aktorką, która może ma szczytne idee, ale nie jest w stanie doprowadzić do stworzenia czegoś zabawnego. A fatalny scenariusz nie pozostawia złudzeń. I Feel Pretty to rzecz przeciętna, która niestety nie jest w stanie jakoś szczególnie rozbawić. Ważne i piękne przesłanie jest ubrane w szaty sztampowości i ogranych klisz. Wszystko jest utkane z nici używanych wielokrotnie w innych produkcjach o różnej tematyce, więc rozwój filmu jest przewidywalny. Nic tutaj nie ma szans zaskoczyć, a wybrane schematy są przedstawione w sposób banalny i prosty. I to jest problem, bo choć mogę doceniać cel stworzenia tego filmu, by w lekki sposób mówić o czymś ważnym, wykonanie pozostawia wiele do życzenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj