Major Razumowski nie może bezczynnie leżeć w szpitalu i leczyć ran - major Razumowski musi znów działać na chwałę Matuszki Rosji. Jego obowiązkiem jest wyzdrowieć, co okazuje się nie być takie łatwe – trzeba będzie za to zapłacić w nietypowej walucie. Rany otrzymane podczas ostatniej akcji nie mają tylko wymiaru fizycznego, jednak Razumowski nie może pozwolić sobie na życie przeszłością, zwłaszcza że nie jest już majorem, a podpułkownikiem; posiada też siejący grozę dokument podpisany przez samego Głównodowodzącego Sił Zbrojnych ZSSR Stalina I.W. Podpułkownik porzuca więc ciepłe szpitalne łóżko, by znów ruszyć do walki. Idee komunistyczne już dawno wyparowały z głównego bohatera – zostało poczucie obowiązku i cicha chęć pomocy normalnym ludziom.

A trudno jest pomagać, bo co najmniej połowa osób otaczających podpułkownika to zbrodniarze, kaci z NKWD i inne niegodne zaufania szumowiny, wśród których prym wiodą sam Ojczulek Stalin i Ławrientij Beria. Nawet kruche sojusze zawiązywane z różnymi opcjami politycznymi są niebezpieczne i mogą przynieść więcej problemów niż potencjalnych korzyści. W takich czasach Razumowski musi sięgać nawet po pomoc białogwardzistów – wszystko, by tylko wykonać rozkaz. Mimo przytłaczającego otoczenia, pełnego knowań i zdrady, tak jak i w poprzedniej części, główny bohater znajduje jednostki, którym z jakichś powodów można ufać, które błyszczą niczym perły w moskiewskim chlewie. Znajduje się też oczywiście dziewuszka, która wpada w oko podpułkownikowi, i to z wzajemnością. Czy jednak tej niewielkiej liczbie względnie dobrych ludzi uda się pomóc Razumowskiemu? Czy uda się złapać krnąbrną, ale inteligentną dziewczynę, od której może zależeć los jednego z najlepszych radzieckich szpiegów? Czy odkryta zostanie prawda dotyczącą ataków NKWD na niewinnych wieśniaków?

Już po raz drugi Adam Przechrzta zabiera nas w mroczne uliczki rosyjskich miast, gdzie ludzie są tak głodni, że nie tylko sięgają po ciała zmarłych, ale i zabijają swoich pobratymców dla mięsa. W tym samym czasie w kwaterach dowódców służb specjalnych, w których burżuazyjny przepych aż gryzie w oczy, a na srebrnej zastawie podaje się kawior, trwa cicha, ale bezpardonowa walka o prymat i dominację. Demony Wojny, a przynajmniej ich pierwszy tom, to godny następca Demonów Leningradu. W kilku miejscach akcja zwalnia nieco, ale autor nie daje nam się długo nudzić. Po zakończeniu książki można więc tylko zakląć szpetnie, najlepiej po rosyjsku, i z niecierpliwością czekać na drugą część.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj