{{Jeździec bez głowy}} ("Sleepy Hollow") z odcinka na odcinek coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to serial, który nie uczy się na swoich błędach. Od kilku tygodni mam wrażenie, że moje recenzje stają się trochę wtórne, a to z tego powodu, że w {{Jeździec bez głowy|Jeźdźcu...}} wciąż powielane są te same nieudane schematy, a bohaterowie popełniają te same błędy. Naprawdę nie mam już ochoty narzekać na to, jak w założeniu inteligentna i odważna czarownica wciąż pokazywana jest jako bezbarwna oraz pozbawiona zdolności logicznego myślenia żona i matka (właściwie jedynie w takim kontekście jest przez twórców serialu pokazywana) z dziwnym zrozumieniem instynktu macierzyńskiego. Wolałabym już również nie pisać po raz kolejny o tym, że Irving, skądinąd ciekawa postać, został zepchnięty do roli okazjonalnego pomocnika, z którym scenarzyści do końca nie wiedzą, co zrobić, więc każą mu się miotać bez celu najpierw w szpitalu, a teraz w lesie. Może tym razem ponarzekam na tytułowego Jeźdźca bez głowy? W "Magnum Opus" całkowicie zniszczono dla mnie tę postać: gdzie podział się ten bezlitosny morderca wzbudzający we wszystkich nieopisany strach? Rozumiem to, że w obecnym sezonie postanowiono go trochę ubarwić, pokazać, że tkwi w nim jeszcze cienka nić człowieczeństwa. Nie jestem w stanie pojąć natomiast sposobu, w jaki zdecydowano się to przedstawić. Wielką bitwę Abrahama z Crane'em z końcówki "Magnum Opus" można by raczej nazwać wielką farsą i nie byłoby w tym ani krzty przesady. Dumnie nazwana Jeźdźcem Śmierci istota okazuje się być żałosna w swoim sztucznym cierpieniu. "To ja miałem być tym dobrym", wykrzykuje smutnie, a ja tylko zgrzytam zębami z zażenowania. Oto kolejna postać z {{Jeździec bez głowy|Jeźdźca bez głowy}}, która została zniszczona przez nieudolność scenarzystów. Z niepokojem zauważam, że już zaczynają brać w obroty Henry'ego, i przeczuwam, że nie skończy się to dla tego bohatera dobrze.
[video-browser playlist="632748" suggest=""]
Chyba nareszcie nadchodzi szumnie zapowiadana od ponad 20 odcinków Apokalipsa. Najwyższy czas. Boję się tylko, aby nie została zakończona przez bohaterów w ciągu kilku odcinków (co wydaje się dość nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że na tym właśnie zdarzeniu opiera się cała idea serialu, jednak wychodzę z założenia, że scenarzyści w kwestii marnowania ciekawych wątków nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa). Fabuła zyskałaby na jakości, gdyby w końcu coś naprawdę demonicznego udało się Henry'emu, który robi się coraz bardziej karykaturalny i z wielkiego antagonisty sezonu zamienia się w małego karalucha, którego łatwo można rozgnieść butem. Liczę na odcinki wypełnione scenami z wizji Irvinga.
Jeżeli chodzi o główny wątek, "Magnum Opus" nie jest taki zły. Co prawda znów dostajemy znany już nam schemat, który rozpoczyna się dawnymi zapiskami autorytetu, zostaje okraszony niebywałą wiedzą Ichaboda, po czym następują poszukiwania, walka i na końcu triumf, jednak do tego już zdążyłam się przyzwyczaić i przestałam postrzegać jako jakąś większą wadę (jest wiele innych, gorszych rzeczy, do których można się przyczepić). Dostajemy rozrywkę na przyzwoitym poziomie (wyłączając już wspomnianą potyczkę dwóch dawnych przyjaciół) i przypomnienie tego, co jest w tym serialu najważniejsze: zrozumienie między Abbie i Crane'em, pokazanie ich przyjaźni i tego, że aby pokonać przeciwnika, zawsze muszą działać razem. Ten motyw to fundament {{Jeździec bez głowy|Jeźdźca bez głowy}} i cieszę się, że o nim nie zapomniano.
Zobacz również: Promo 3. sezonu serialu "Wikingowie"
Jedyna nadzieja w Apokalipsie - oto myśl, jaka przychodzi mi do głowy, gdy zastanawiam się nad tym, co może zdarzyć się w nadchodzących odcinkach produkcji FOX. Chyba tylko ogromne trzęsienie ziemi jest w stanie sprawić, aby wyczerpująca się formuła tego w końcu sympatycznego serialu została odświeżona.