Juliusz opowiada historię tytułowego bohatera, którego życie wznosi się na wyżyny atrakcyjności, kiedy nie musi ganiać niepełnosprawnego złodzieja i wypada dzień wolny od szkoły, w której pełni rolę niedocenianego nauczyciela plastyki. Bohater grany przez Wojciech Mecwaldowski stanowi wzór człowieka o ogromnym talencie, który marnowany jest na rzecz szarej codzienności. Motywacji do działania nie stanowi też ojciec tytułowego bohatera, który mimo swojej choroby, prowadzi bardzo niezdrowy tryb życia. Wszystko zmieni się jednak, kiedy niezadowolony z życia Juliusz spotyka pewną kobietę. Za Juliusz odpowiada debiutujący w roli reżysera Aleksander Pietrzak, producenci filmu Planeta singli oraz popularni komicy sceny stand-up: Abelard Giza i Kacper Ruciński. Sam scenariusz jest składową jeszcze kilku innych autorów, którzy mogli do tego obrazu dorzucić coś od siebie. Widać to zwłaszcza w początkowych scenach, które są zlepkiem różnych sytuacji nakreślających nam z jakim bohaterem mamy do czynienia. Pokazują też świat przeżywany i ostatecznie udowadniają, że więcej w tym obrazie będzie jednak dramatu. Mimo, że sceny te są przeplatane zabawnymi w zamierzeniu scenami, to jednak wątki dramatyczne stanowią o sile Juliusz. Są oczywiście sceny, które mają uniwersalny humor i trafią nawet do największych ponuraków. Nie ma tego jednak zbyt wiele i dominuje raczej specyficzny rodzaj żartu, który ze względu na subiektywny charakter tego zjawiska, nie przypadnie każdemu do gustu. Gdyby zatem rozliczać ten film jedynie za humor i sceny komediowe, to nie byłoby tutaj wielkich zachwytów. Gagi przypominają nam różne skecze oraz mniej udane występy kabareciarzy. Najlepiej wypadają jednak te, które mieszają zabawne sytuacje z dramatycznymi i prowadzą tym samym do ciekawych spostrzeżeń. I właśnie dlatego trudno nie jest docenić Juliusza, który choć fabularnie schematyczny i pozbawiony większych zaskoczeń, to jednak pokazuje coś nowego na naszym poletku. Można z powodzeniem mieszać humor i dramat, dzięki czemu sceny te jeszcze lepiej wybrzmiewają i zachęcają do refleksji. W tych momentach widać też serce twórców, zwłaszcza kiedy na ekranie prezentowana jest skomplikowana relacja ojca z synem. Stanowi ona prawdziwą ozdobę filmu. Relacja ojca z synem znakomicie prezentuje się na ekranie dzięki duetowi aktorów. Zarówno Mecwaldowski jak i Jan Peszek są niezwykle naturalni w swoich rolach, a ich wątek prowadzony jest z ogromną starannością. Odmienne charaktery obu panów korzystnie wpływają na pozytywny odbiór ich wspólnych scen, a także pełno tutaj życiowych mądrości, które mogą nie tylko rozbawić, ale też złapać za serducho. Największym problemem Juliusz nie jest jednak schematyczność i w większości średnio udane gagi, ale mieszanie się stylów i nierówne tempo filmu. W drugiej połowie jest po prostu nudno, a zwłaszcza żarty w początkowej fazie są bardzo nierówne. Jako że nie ma w filmie zbyt wielu zaskoczeń, to spora część staje się wyzwaniem dla notorycznie ziewających ust. Końcówka jednak wynagradza te wolniejsze momenty i pozwala ostatecznie w dobrym nastroju opuścić kinową salę. Duży plus za filmowy cytat do Pulp Fiction i znakomite połączenie w tym momencie dramatu i komedii.
Juliusz w porównaniu do Adasia Miauczyńskiego z filmu Dzień świra powinien być bardziej przystępnym bohaterem dla widzów, choć trudno wyobrazić sobie tego drugiego w sytuacji z pokazywaniem swoich intymnych części ciała uczniom w szkole. Codzienność przedstawiona w filmie nie jest tak depresyjna jak w filmie Koterskiego i ostatecznie dochodzimy do bardziej pozytywnych wniosków. Choć nie wszystkie gagi trafiają w punkt i przez połowę filmu jest nudnawo, Juliusz to naprawdę solidna produkcja, która pod głupkowatą, komediową przykrywką w ciekawy sposób przekazuje wiele mądrości.

Gdzie obejrzeć ten film? Zobacz go w naszym repertuarze kin z opcją natychmiastowego zakupu biletu!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj