Na serii Janusza Christy o przygodach dwóch dzielnych wojów, Kajka i Kokosza, wychowało się całe pokolenie czytelników. Niestety zasłużony twórca zmarł już ponad dekadę temu (a tworzyć zaprzestał jeszcze wcześniej). Wydawnictwo Egmont postanowiło jednak kontynuować serię o jego najpopularniejszych postaciach i powierzyło ją młodym polskim twórcom. Wcześniejsze dwie części – Obłęd Hegemona i Łamignat Straszliwy – zawierały serię krótszych historii tworzonych przez nowych autorów. W tomie trzecim przyszła pora na pierwszą „pełnometrażową” opowieść. Twórcami komiksu zatytułowanego Królewska Konna są scenarzysta Maciej Kur i rysownik Sławomir Kiełbus. W tym komiksie dobrze nam znani woje mają za zadanie eskortować młodą (bardzo skłonną do śmiechu) księżniczkę. Kokosz jednakże strzela focha i postanawia zaciągnąć się do Królewskiej Konnej – czyli czegoś na kształt policji. Daje to przyczynek do serii humorystycznych scen. Nie zabraknie oczywiście Zbójcerzy i innych charakterystycznych postaci i motywów dla serii. Głównym zastrzeżeniem do Królewskiej Konnej jest fakt, że… to raczej zlepek mniejszych historii niż faktycznie opowieść zaplanowana na cały album. Pewnie, zdarzało się to i Chriście, na rynku książkowym także znamy przykłady sztukowania opowiadań do formy powieści, ale jeśli całość reklamowana jest jako pełnoprawna historia, to chciałoby się dostać faktycznie opowieść rozciągniętą na cały album, a nie nić przewodnią spajającą mniejsze przygody.
Źródło: Egmont
Zastrzeżenia budzi strona graficzna. Co prawda układ plansz i kadrów jest zgodny z duchem oryginału (być może wręcz Kiełbus wytraca swój styl jednocześnie nie będąc w stanie w pełni oddać kreski Christy), podobnie jak barwy obecne na karach komiksu, ale całość nie współgra. Rysunki, a przede wszystkim postacie, są zbyt wygładzone i „czyste” – chciałoby się powiedzieć, że komputerowe. To zapewne w większym stopniu wina nałożenia kolorów niż samych szkiców, ale wrażenie sztuczności pozostaje.
Nie można twórcom odmówić chęci. Jest tu sporo odwołań do wcześniejszych zachowań czy przygód dzielnych wojów i ich kompanów. Starają się zachować ducha opowieści, charakter postaci czy specyficzną narrację łączącą przygodową fabułę i cięte dialogi. Niby wszystko jest… ale nie chwyta. Czy to kwestia sentymentu, czy nieuchwytnego talentu Christy, ale po latach ponowna lektura starych przygód Kajka i Kokosza przynosi znacznie więcej emocji niż Królewska Konna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj