Po spektakularnych wydarzeniach we Francji, przedstawionych w drugim zbiorczym tomie Preacher, vol. 2, przychodzi moment oddechu dla czytelnika. Więcej w tym albumie budowania tła, przedstawiania pobocznych historii i rozbudowywania relacji między postaciami niż popychania fabuły do przodu i śledzenia kolejnych kroków wielebnego Jesse’ego Custera w jego misji odnalezienia Boga. Początek Preacher, vol. 3 to przybliżenie przeszłości jednej z najbardziej charakterystycznych postaci wykreowanych przez Gartha Ennisa, czyli Świętego od Morderców. To brutalna opowieść pokazująca jak osadnik z mroczną przeszłością z Dzikiego Zachodu przemienia się w postać, którą znamy już z poprzednich tomów. Od jego nienawiści i rządzy zemsty piekło zamarza, a aniołów oblewają zimne poty. To jednocześnie straszna i smutna opowieść, w której człowiek jest tylko pionkiem. Kolejna historia traktuje o Cassidym, który w Nowym Orleanie natyka się na swojego krwiożerczego pobratymca. Tutaj Ennis gra z wampirzą konwencją, teraz rozbuchaną już do granic możliwości, ale w czasach powstawania komiksu jeszcze dość skromną – stąd bardzo wyraźne aluzje do twórczości Anne Rice (zresztą później w albumie przywoływanej już bezpośrednio). Dzięki tej opowieści dowiadujemy się też nieco o charakterze Cassidy’ego i stanowi przygrywkę do głównej historii z albumu.
Źródło: Świat Komiksu
A w niej bohaterowie ruszają na południe Stanów, by znaleźć odpowiedź na nurtujące ich pytania: Gdzie się podział Bóg? Co dokładnie kryje się wewnątrz Jesse’ego? Będą rytuały voodoo, strzelaniny, Gębodupa, dogoni ich przyszłość Cassidy’ego, a na pierwszy plan wysuną się nierozważne słowa wampira wypowiedziane do dziewczyny jego najlepszego kumpla. Najsłabiej chyba wypadają relacje między trójką głównych postaci. Być może to kwestia zmian w obyczajowości, ale zestawienie nadopiekuńczego Jesse’ego i chcącej być niezależną i równoważną partnerką Tulip w pewnym momencie zaczyna się robić męczące: o ile zwykle zachowanie postaci u Ennisa jest wiarygodne (w ramach obranej konwencji), to w tym przypadku wydaje się ono przerysowane. Podobnie ma się zresztą z relacją Tulip-Cassidy: wydaje się mocno rozciągnięta, sztucznie podtrzymywana przed kluczowym rozstrzygnięciem.
Ten tom Kaznodziei wypada więc nieco słabiej od dwóch poprzednich. Co prawda poboczne historie są interesujące, całość nadal jest bezkompromisowa, a różnych nawiązań popkulturalnych i światopoglądowych jest nadal sporo, ale jednak sama oś fabularna nie jest aż tak zajmująca. To jednakże tylko krótki moment wytchnienia, a słabszy Kaznodzieja to nadal jeden z lepszych komiksów na rynku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj