Kevin Can Wait wywołał burzę w Stanach Zjednoczonych tym, w jaki sposób pozbyto się Erinn Hayes z obsady. Przyznaję, że twórcy zrobili to po linii najmniejszego oporu. Powiedzenie w jednej scenie, że jedna z głównych bohaterek pierwszego sezonu po prostu umarła, jest co najmniej zatrważające. Szczególnie, że po tym praktycznie idą w innym kierunku, nie wspominając o niej i skupiając się na relacji bohatera z nową kobietą. To wywołuje bardzo mieszane odczucia i sugeruje, że jednak tu był jakiś zakulisowy konflikt. Nie przeczę jednak, że motyw fabularnej śmierci żony bohatera ma potencjał. Nawet w serialu komediowym. Czuć w paru momentach, że ten wpływ ma znaczenie na rozwój dynamiki rodziny oraz samego Kevina. Na razie ten potencjał nie jest za bardzo wykorzystywany i jest szansa, że będzie to rozwijać się w kolejnych odcinkach. Wygląda to obiecująco. Pod względem fabularnym jest co najmniej dziwnie, czyli obserwujemy bardzo szybki ślub najstarszej córki Kevina. Trochę to wszystko ckliwe, sentymentalne i w obliczu kwestii śmierci postaci, wydaje się zbyt szybkie. Mimo wszystko czuć, że serce w tym wątku jest na odpowiednim miejscu. Przez to też koniec końców oceniłbym zabieg pozytywnie. Dobrze napędza rozwój premiery i jest należytym usprawiedliwieniem dla pojawienia się postaci granej przez Leah Remini. Jedno jest pewne – Leah Remini i Kevin James nie zatracili swojej chemii i nadal świetnie się ich ogląda. Ta para znana nam z serialu The King of Queens wygląda w zasadzie tak samo, co w tym aspekcie powinno być zaletą. Może trochę wykorzystana jest tutaj nostalgia do nich, ale w gruncie rzeczy większe oparcie jest na ich talencie komediowym. A parę ich słownych potyczek daje radę. Są w tym jakieś pomysły na rozśmieszanie, aczkolwiek czasem scenariusz kuleje pod względem zachowania postaci. Czuć to przy Remini, której reakcje są sztuczne i wymuszone. Gag, który prawdopodobnie najlepiej zadział, był podczas rozmowy w urzędzie imigracyjnym. Ten żart o terroryście w żadnym razie nie jest odkrywczy, ale tutaj trafił w punkt z idealnym wyczuciem czasu. Trudno powiedzieć, jak rozwinie się 2. sezon Kevin Can Wait. Jest w miarę zabawnie, a duet James i Remini obiecuje poprawę, bo osobiście nie byłem fanem postaci Hayes. Jednocześnie to może działać jak broń obosieczna, bo zbyt mocne oparcie na nostalgii do tego duetu, może stworzyć uczucie, że oglądamy inny serial. To powinno rozwinąć się w innym kierunku, by ta komedia nie zatraciła własnej tożsamości.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj