Dumplin' ma wszystko, by być filmem ważnym, ciekawym, a zarazem lekkim i przyjemnym. W końcu najlepiej uczy się widza poprzez zabawę. Takie podejście trafia najbardziej. Szybko jednak okazuje się, że scenariusz to pasmo sztamp wplecionych w opowieść, której niekwestionowane znaczenie i przesłanie jest przez nie przytłaczane. Reżyser traktuje temat powierzchownie, nie zagłębiając się ani w rodzinne relacje, ani w kwestię problemu kanonu piękna, który dominuje w naszym świecie. Największy problem mam z główną bohaterką, której przedstawienie doprowadza do tego, że trudno jej kibicować. Ma wiele momentów, kiedy staje się antypatyczna, irytująca i okazuje się, że w tym buncie i walce o powiedzenie czegoś ważnego podczas uczestnictwa w wyborze miss, nie jest przekonująca. Powiem nawet więcej - ona sprawia, że nie jestem w stanie kibicować jej i jakoś w tym wszystkim emocjonalnie się z nią związać. Zbyt dużo scen skupia się na jej frustracji, kiepskim ukazaniu i sztampowych rozwiązaniach, jak z marnej komedii o nastolatkach. Prawda jest taka, że w kwestii przesłania o akceptacji ludzkiego ciała, bez względu na to, jak wygląda, jej puszysta koleżanka sprawdza się o wiele lepiej. Postać kipiąca pozytywną energią, która wzbudza sympatię. Szkoda, że to nie ona jest główną bohaterką... A postać tytułowej Kluseczki za bardzo przypominała mi bohaterkę komedii Sierra Burgess Is a Loser, która była charakterologicznie i fabularnie postacią trudną do polubienia. Gdy centralna postać się nie sprawdza, to czyni historię trochę nieznośną. Twórczyni jednak nie próbuje jakoś wypełnić braków dobrym humorem (komedia z tego marna, bardzo mało scen zabawnych) czy pogłębioną relacją rodzinną. Ten drugi wątek to gatunkowe klisze przedstawione w standardowy sposób. Relacje z mamą (w tej roli Jennifer Aniston) są napięte, ona jej nie akceptuje tak na sto procent z uwagi na jej tuszę, ale ostatecznie wszystko się kończy słodkim happy endem. Emocji w tym niewiele, bo wszystko opiera się na oczywistościach, pustych frazesach i oklepanych rozwiązaniach. Reżyser postanowiła zbyt dużo czasu ekranowego poświęcić nudnym zapychaczom w postaci scen tańca z ukochaną ciocią bohaterki. Razem tańczą, śpiewają i słuchają Dolly Parton, a tak naprawdę nic z tego nie wynika. To też jest trochę rozczarowujące, bo muzyka legendy country jest bardzo ważna dla bohaterki, a koniec końców nie ma żadnego znaczenia dla historii. Ot, kolejny ozdobnik, który ma nadać temu jakiegoś muzycznego klimatu. Zwiastun zapowiadał bardziej dramat w luźniejszym wydaniu z ważnym przesłaniem. Dostajemy jednak typowy przeciętniak, który scenariuszowo porusza się w gatunkowych schematach przedstawionych po linii najmniejszego oporu. Czuć, że Kluseczka to przede wszystkim zmarnowany potencjał na coś, co mogło być dobrym filmem na poprawę nastroju, mówiącym o czymś ważnym. A tak jest bez serca, pazura i pomysłu. Kluseczka to film, który ogląda się lekko, szybko, ale nie do końca przyjemnie. Ani to zabawne, ani poruszające. Ot taki zapychacz biblioteki, który nie oferuje nic interesującego i wartego czasu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj