Głównymi bohaterkami powieści Margaret Atwood zazwyczaj są kobiety. Nikogo nie zdziwi zatem, że i tym razem będziemy patrzeć na świat kobiecymi oczami. Elaine Risley, którą poznajemy na kartach Cat’s Eye, jest malarką, artystką w każdym calu. Opisywana przez nią rzeczywistość jest zatem też do granic możliwości artystyczna. I było tak chyba od zawsze. Risley serwuje nam nostalgiczną podróż do przeszłości, do swoich korzeni. Pretekstem do tego jest przygotowywana w jej rodzinnym mieście wystawa jej prac z różnych okresów życia. Już sama podróż do Toronto to okazja do zanurzenia się w świat wspomnień. A ten, jak wiadomo, bywa bardzo bolesny. Historia Elaine mogłaby być historią dosłownie każdego, a może raczej każdej z nas. Tutaj ważne rozróżnienie, bo chłopców zapewne takie doświadczenia nie dotyczą. Chłopcy co najwyżej wrócą ze szkoły z podbitym okiem. Jednego dnia to oni będą czyjąś ofiarą, innego sami będą atakować. U dziewczynek wygląda to zupełnie inaczej. W pierwszej części książki Atwood po mistrzowsku zarysowuje skomplikowane relacje grupy przyjaciółek. Kilkuletnie dziewczynki się nie biją, nie opluwają, nawet nie obrzucają wyzwiskami. Mimo to szkolne koleżanki Elaine przypominają słodkie i całkiem dobrze wychowane potwory. Relacja z najmłodszych lat kładzie się cieniem na dalsze życie malarki, co doskonale widać na jej obrazach. Każde kolejne przeżycie i doświadczenie także zostaje utrwalone na płótnie. Romans z dużo starszym mężczyzną, burzliwe relacje z pierwszym mężem, utrata członka rodziny - wszystko to zostaje przełożone na język sztuki. Ale mimo to, to relacje ze szkolnych lat, ciągłe poczucie wykluczenia i też chęć zemsty ukształtowały Elaine jako artystkę i, co ważniejsze, jako człowieka.
Źródło: Wielka Litera
Atwood w naszym kraju najbardziej znana jest chyba z The Handmaid’s Tale, która została zekranizowana w formie The Handmaid's Tale w 2017 roku. Opowieść głośnym echem odbiła się zwłaszcza w środowisku feministycznym, gdyż dość klarownie prezentuje ostre poglądy autorki. W Kocim oku pisarka powiela niektóre wątki, które mogą być znane fanom jej najgłośniejszego dzieła. Tutaj znów kobiety, owszem, mają zdecydowanie bardziej pod górkę, ale też same siebie nawzajem skazują na taki los. Świat chłopców, przedstawiony w opozycji do tego dziewczęcego, rządzi się znacznie bardziej logicznymi zasadami, jest prostszy, bardziej przewidywalny. Łącznie z główną bohaterką, wiele kobiet, które sięgną po Kocie oko, będą patrzeć z zazdrością w stronę tej znacznie łatwiejszej do ogarnięcia rzeczywistości. Nie jest to chyba pogląd zgodny z aktualnym kanonem myśli feministycznej, ale z pewnością jest to rys typowy dla światopoglądu Margaret Atwood, która za każdym razem przemyca go w swoich powieściach.
Kanadyjska pisarka zaczynała jako poetka, dopiero później zaczęła tworzyć pełnoprawne powieści. Jednak wciąż w jej stylu i języku da się wyczuć stare nawyki. Warto jednak podkreślić, że Kocie oko, poza walorami estetycznymi, ma też inną ważną zaletę, o której Atwood zbyt często niestety zdarza się zapominać. Jest to powieść, która nie przytłacza czytelnika ciężarem gatunkowym. Owszem, jest poważna i traktuje o sprawach solidnego kalibru, ale przy tym da się ją czytać z przyjemnością. Na pewno nie jest to kolejna książka z wyższej półki, która okaże się drogą przez mękę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj