Ostatni odcinek sezonu pokazuje coś bardzo wyjątkowego w gatunku seriali komediowych: pomysł na spójną i przemyślaną fabułę. Choć mieliśmy odcinki z pojedynczymi historiami, przez całą serię przewijało się kilka wątków przewodnich, które rozbudowywały fabułę i rozwijały bohaterów oraz ich relacje. Dlatego brawa dla twórców Brooklyn Nine-Nine, którzy w finale nawiązują do tych najważniejszych motywów, oferując satysfakcjonującą konkluzję i pozostawiając nowy rozdział na kolejny sezon.

Najważniejsza jest współpraca Jake'a i kapitana Holta, którzy od początku mieli ze sobą na pieńku. Jake był leniwy, zadufany w sobie i chciał robić to, co mu pasowało. Widzieliśmy, jak dochodziło do zabawnych spięć, ale z czasem sytuacja łagodniała. Pojawiała się nić porozumienia, wzajemny szacunek i otwartość. Peralta zdecydowanie dojrzał przez ten czas, jednocześnie zachowując swoją głupkowatość. W tym odcinku wyraźnie pokazano, jak obaj się zmienili, jak zaczęli sobie ufać i razem pracować. Ten duet sprawia świetne wrażenie, a niektóre momenty mogą rozbawić do łez (Holt czarujący sędzię, reakcja Jake'a). Motyw z tajną współpracą Peralty i Holta okazuje się strzałem w dziesiątkę, bo oferuje dobry zwrot fabularny i znakomicie działającą współpracę obu panów. Wątek z działaniami Peralty pod przykrywką może perfekcyjnie napędzać kolejny sezon.

[video-browser playlist="635195" suggest=""]

Dobrze też nakreślono partnerstwo Peralty z Santiago. Przez cały odcinek da się dostrzec, jak Peralta zachowuje się w jej obecności i jak ją traktuje. Jego zachowanie wyraźnie różni się od tego z początkowych docinków. Zmiana w ich relacji nastąpiła płynnie i bardzo naturalnie. Wygląda to tak, jakby podczas wspólnej sprawy Peralta robił wszystko, by dowiedzieć się, co Santiago czuje do Teda. Jakby chciał wybadać, czy w ogóle ma szanse, skoro i tak spóźnił się ze swoim ruchem. Dlatego cieszy końcowa rozmowa postaci, w której Jake mówi prawdę i pozostawia dziewczynę niesłychanie zaskoczoną. Perfekcyjnie poprowadzone.

Najwięcej śmiechu dostarcza historia Boyle'a, który przeżywa rozstanie z narzeczoną. Tutaj czuć pełną kreatywność twórców Brooklyn Nine-Nine, którzy oferują specyficzne, szalone, głupkowate i bardzo śmieszne spojrzenie na rozstanie mężczyzny i kobiety. Próby pocieszenia Boyle'a pełzną na niczym, ale potrafią rozbawić pod wieloma względami. Dobrze, że tutaj aktywnie działa Diaz, która pamięta, co on dla niej zrobił, i chce mu pomóc. Wydarzenia finału pokazują, jak zmieniła się dynamika tej grupy, a jednocześnie jeszcze bardziej się zacieśniła. Cliffhanger ostatniego odcinka to smakowita wisienka na wspaniałym torcie. Rozśmiesza do łez!

Brooklyn Nine-Nine imponuje tym, że obok świetnych i naprawdę zabawnych scen twórcy umieszczają wyrazistą grupę bohaterów oraz dobry pomysł na historię i wątki przewodnie, dzięki czemu ta komedia staje się czymś więcej niż tylko niezobowiązującym, cotygodniowym rozśmieszaczem.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj