Kowalscy kontra Kowalscy na poziomie konceptualnym sięgają po dobrze znaną historię, w której to dochodzi do przypadkowej podmiany dzieci urodzonych w tym samym czasie. W przypadku serialu Polsatu dodano także motyw znany z Księcia i Żebraka, więc jeden z chłopców wychowuje się na wsi i musi załatwiać swoje potrzeby w wychodku, zaś drugi spożywa posiłki sztućcami ze złota. Uprzywilejowany Jan Kowalski nie uczy się jednak najlepiej i jego ojciec, grany przez Piotra Adamczyka, na głos zastanawia się, w kogo mógł wdać się ten chłopak. A gdzieś na niedalekiej wsi mieszka Nikodem Kowalski, porządny, dobrze się uczący chłopak, wychowywany w biednej rodzinie. Ironią jest fakt, że chłopcy powinni wychowywać się w zupełnie innym miejscu. Dość szybko okaże się, że punkt wyjścia służy jedynie koncertowi stereotypów i humorowi niskich lotów, który opiera się na kloacznym, wręcz kabaretowym stylu. Z czasem główny motyw nabierze rumieńców i faktycznie Kowalscy kontra Kowalscy staną się serialem podejmującym temat różnic klasowych i wychowania nastolatków w nietypowych warunkach, ale nawet wtedy wszystko to jest szyte grubymi nićmi. Serial nie sprawdza się jako komedia ani też jako produkcja starająca się wskazać na problemy rodziny zmagającej się z konsekwencjami pomyłki w szpitalu.
Fot. Maria Wytrykus
Nie jest łatwo wytrwać przy obu rodzinach Kowalskich ze względu na podejście twórców do prezentowania dwóch skrajnych sytuacji finansowych. Oczywistym było, że znaczna część humoru w pierwszych odcinkach opierać się będzie na zderzeniu dwóch światów. I choć nie faworyzuje się żadnej z grup, nie ma tutaj zbyt wielu okazji do szczerego uśmiechu. Nie bawią sceny ze wcinaniem kawioru, kupowaniem helikoptera w celu zaimponowania bogatemu sąsiadowi czy rozbijaniem wartej tysiące dolarów wazy, bo ktoś ubzdurał sobie, że znajdują się tam diamenty. Pretekstowy scenariusz daje o sobie znać niemal w każdej komediowej sekwencji, co powoduje tylko, że bohaterowie stają się nieznośni. Na szczęście z czasem mamy więcej okazji do sympatyzowania z poczciwymi bohaterami ze wsi i funkcjonującymi w innej rzeczywistości bogatymi Kowalskimi. Jednak nie historia determinuje owe przywiązanie, a aktorzy. Wyobrażam sobie, że duet Mecwaldowski-Adamczyk może swoimi wybrykami umilić czas widowni w niedzielny poranek, również Katarzyna Kwiatkowska i Marieta Żukowska, nieco bardziej stonowane, mogą wywołać u części widowni pozytywne emocje. Szkoda więc, że zaraz później dostajemy wspomniane stereotypy i gagi nawiązujące do statusu społecznego. Zamiast radości z oglądania pozostaje wyczekiwanie napisów końcowych. Zupełnym zaskoczeniem jest jednak dwójka młodocianych aktorów: Jakub Zdrójkowski i Patryk Cebulski. Wcielają się oczywiście w bohaterów ulepionych z archetypów, ale właśnie w ich perypetiach uwypukla się najwięcej interesujących elementów. Jeden jest informatykiem w okularach, drugi to kobieciarz z bogatej rodziny, który myśli, że załatwi każdą sprawę swoim uśmiechem. Ich wspólna relacja oraz interakcje z "nowymi", właściwymi rodzicami jest szczególnie w tej produkcji udana.
Fot. Maria Wytrykus
+1 więcej
Trudno jest polecić oglądanie perypetii Kowalskich, bo są one bardzo rzadko prowadzone w sposób twórczy. To zlepek sytuacji dobrze znanych z kawałów, kabaretów i innych produkcji komediowych. Różnią się jedynie osadzeniem akcji w zupełnie innym klimacie. I choć są punkty zaczepienia, które mogą zainteresować widza, to jednak ostatecznie w warstwie fabularnej i komediowej nie ma tu zbyt wielu atrakcji. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj