W ostatniej odsłonie 2.sezonu twórcom udało się całkiem ładnie skonkludować najważniejsze wątki serialu. Oczywiście nie wszystko zostało zamknięte, ponieważ The Deuce będą miały 3. serię, ale bieg wydarzeń, który śledziliśmy w przeciągu ostatnich odcinków, został zakończony. Czy każda puenta okazała się satysfakcjonująca? Serial nie wychodzi z butów produkcji o dokumentalistycznej manierze, także poszczególne wątki wolne są od szokujących i zaskakujących rozstrzygnięć. Co prawda w kilku miejscach robi się naprawdę gorąco (śmierć Ashley, strzelanina przy aptece), ale nie to jest najistotniejsze. Kroniki Times Square najmocniejsze akcenty stawiają w historii Eileen, Lori i Abby. Ta pierwsza, mimo że osiąga oszałamiający sukces i spełnia się jako artystka, otrzymuje dwa, niezwykle bolesne ciosy w życiu osobistym. Gdy okazuje się, że jej partner traktuje ją wciąż przedmiotowo, bohaterka szuka ciepła w domu rodzinnym. Tam natomiast spotyka ją jeszcze większe cierpienie. Nie dość, że rodzice nie chcą jej znać, to jeszcze uniemożliwiają jej spotkanie z synem. Artystka, celebrytka i wizjonerka zostaje ukarana za pogoń za marzeniami. Czy uda jej się wykaraskać z problemów osobistych i ponownie zabłysnąć? Temat ten zostanie rozwinięty w finałowym sezonie.
fot. HBO
Równie ciekawie jest u Lori, która wciąż cierpi na syndrom sztokholmski po utracie CC. Jej alfons nie żyje, ale aktorka nadal jest od niego uzależniona. Czy to toksyczna miłość czy strach? Bohaterka odżywa gdy uzyskuje pewność, że oprawca już nigdy nie stanie na jej drodze. Abby natomiast zmaga się z tragiczną informacją na temat śmierci Ashley. Los, który spotkał byłą prostytutkę nie tyle zaszokował młodą barmankę, co ją załamał. Wszystkie działania, które panie prowadziły na rzecz kobiet pracujących na ulicy, spaliły na panewce. Jak zbawić świat, jeśli śmierć czai się za rogiem i na brudnych nowojorskich ulicach nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro? W ostatnim epizodzie drugiej serii, Kroniki Times Square pozwoliły sobie również na kilka optymistycznych akcentów. Na pewno dobre wrażenie robi rozwiązanie wątku Darlene i Larry'ego. Prostytutka, która wreszcie stanęła na nogi, uzyskuje błogosławieństwo swojego alfonsa na dalszej drodze życia. Obie postacie przez cały sezon budziły pozytywne odczucia, więc tak dobre zakończenie tej historii jest swoistym światełkiem w tunelu. Świetnie wypada dialog pomiędzy Larrym i Darlene, podczas którego ta druga mówi, że oboje przyjęli role w swoim życiu. Te słowa to prawdziwa esencja przesłania omawianego serialu.
fot. HBO
  Duże wrażenie robi również kariera Eileen, choć tutaj niestety nie jest tak kolorowo. Branża porno rozwija się w bardzo interesującą stronę. Biznes oparty na seksie staje się coraz bardziej intratny, a Eileen wie, jak się ustawić, aby przed kamerą dobrze wypaść. Ale czy na pewno? Czy godność i szacunek, o które tak łapczywie walczy, będą jej przeznaczone? Czy feministka pracująca w takiej branży ma szansę stać się grubą rybą rozdającą karty? Wnioski płynące z finału nie są niestety optymistyczne, choć w trzecim sezonie historia tej świetnej bohaterki może potoczyć się bardzo interesująco. Końcówka odcinka zapowiada kolejne wielkie zmiany. Lori przybywa do Los Angeles, Larry rozpoczyna karierę aktorską, Frankie musi zacząć od zera. Tylko Vinnie tkwi w tym samym miejscu, co na początku bieżącego sezonu. Jako król nowojorskiego nocnego życia obserwuje zachodzące zmiany i nadchodzące epoki. Jest on niemym narratorem i przewodnikiem po Times Square. W takim tonie żegnamy się z serialem na rok. Ze świeczką we współczesnej ramówce szukać tak równej produkcji, jeśli chodzi o poziom artystyczny. Już niedługo przekonamy się, czy Kroniki Times Square zdołają się pożegnać z widzami w tak dobrym stylu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj