Krzyś uwielbiał spędzać czas ze swoimi przyjaciółmi ze Stuwiekowego lasu. Niestety, wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Krzysiu, gdzie jesteś? rozpoczyna się od pożegnalnego obiadku przygotowanego przez Kubusia, Prosiaczka , Kłapouchego i resztę ferajny właśnie na część chłopca. Rodzice wysyłają go bowiem do szkoły z internatem, która ma zrobić z niego mężczyznę i przystosować do dorosłego życia. Nie ma tam miejsca na pluszowe zabawki. Do tego dochodzi splot nieszczęśliwych zdarzeń, który wymaga od Krzysia, by z dnia na dzień stał się Krzysztofem, głową rodziny. Nowa produkcja Marca Forstera swoją konstrukcją bardzo przypomina Hooka Stevena Spielberga. Traktuje bowiem o dorastaniu i zapominaniu o tym, jak to jest być dzieckiem. O przekładaniu obowiązków dorosłych na dzieci, które skutecznie uniemożliwia im delektowaniem się dzieciństwem. Krzyś na przykład wymaga od swojej córeczki, by w wolnym czasie siedziała nad książkami i non stop się uczyła. Ma jej to zapewnić miejsce w renomowanej szkole, a następnie zdobycie dobrze płatnej pracy. Na dobranoc zamiast bajek czyta jej książki naukowe. Kompletnie zapomniał, jak to jest być dzieckiem. Jak zabawa jest istotna w prawidłowym rozwoju. Do tego zaniedbuje rodzinę na rzecz pracy. Gdy zarywa kolejny weekend, zamiast jechać z rodziną na wieś, przed jego domem pojawia się Puchatek. Ma on nauczyć Krzysia, na czym polega radość życia i jak z niej korzystać. Krzysiu, gdzie jesteś? to nie jest radosny film. Nie ma tu wielu momentów do śmiechu. Każe się raczej zastanowić dorosłym, co się z nimi stało i co jest w życiu ważne. Pokazuje, że dzieci nie chcą od nas drogich ubrań czy świetnych zabawek, potrzebują naszego czasu i tego, byśmy się z nimi wygłupiali i bawili. Kubuś Puchatek symbolizuje tutaj nasze serce. Jest szczery, naiwny, zawsze na wszystko otwarty, ale dzięki temu uroczy. Pomimo wielu przeciwności losu stara się otworzyć Krzysiowi oczy, pokazując, że ten dorosły już mężczyzna wcale nie jest zadowolony ze swojego życia. Świat baśni miesza się tu z latami 60. Pod względem wizualnym film prezentuje się wyśmienicie. Zarówno Kubuś Puchatek jak i reszta ferajny wyglądają świetnie jako chodzące pluszaki. Animacje są płynne, a wygląd postaci nie odstrasza. Obawiałem się, czy pozbawienie mieszkańców Stuwiekowego Lasu tej animowanej kreski się sprawdzi, ale okazało się, że moje obawy były bezzasadne. Kubiś wciąż prezentuje się świetnie. Nawet Ewan McGregor dobrze wypada w roli Krzysia. Całość ma równe tempo. Nie przynudza w żadnym momencie. Ma też przejmujący i niezwykle aktualny morał. Najmłodsi zrozumieją, że ich rodzice też kiedyś byli dziećmi i umieli się bawić, a starsi widzowie może następnym razem z większym zrozumieniem i chęcią zareagują na prośbę swoich pociech o wspólną zabawę. Niestety, wydźwięk filmu jest mocno osłabiany przez - co jest ewenementem, jeśli chodzi o Disneya - słaby dubbing. Tomasz Kot podkładający głos pod tytułowego bohatera wypada mało przekonująco. Niektóre postaci mówią też innymi głosami niż w animowanych wersjach. Ja wiem, że spowodowane jest to śmiercią Ryszarda Nawrockiego podkładającego głos pod Królika, czy śmiercią Jana Prochyra, który użyczał głos Kłapouchemu, ale jednak można było poszukać lepszego zastępstwa, by ten głos był przynajmniej podobny. Przy innych produkcjach może byłby to szczegół nieistotny, ale przy postaciach, które towarzyszyły nam przez tyle lat, jest to wyczuwalna zmiana. Niemniej, Krzysiu, gdzie jesteś? jest pozycją godną uwagi. Może nie stanie się tak kultowy jak Hook z Robinem Williamsem, ale na pewno jest pozycją, do której z przyjemnością będzie się wracać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj