Mniej więcej od połowy serialu Diana i Matthew są jak papużki nierozłączki i mamy okazję obserwować ich głównie w romantycznych uniesieniach czy na patrzeniu sobie w oczy. Ostatnie odcinki serialu nie są w tym względzie inne – choć głównym tematem jest nabywanie przez Dianę mocy, i tak zostało to zilustrowane amorkami i serduszkami. Zdecydowanie za dużo tu scen miłosnych – uczucie, które łączy głównych bohaterów, jest nam przedstawiane jako niezwykle silne, tymczasem przez wszystkie te ckliwe sceny czy niezręczne ujęcia w łóżku sprawia to po prostu wrażenie czegoś niepoważnego. I gdy po raz kolejny słyszę wyznania o miłości, nie mogę zareagować inaczej jak głośnym westchnięciem z politowaniem i wywróceniem oczami do góry. Już w zeszłym tygodniu, gdy przy napisach końcowych zapowiadano, co wydarzy się w kolejnym odcinku, miałam nadzieję na trochę dynamicznej akcji – szykowało się bowiem, że Matthew będzie umierający, co jest dobrym punktem do zawiązania wątku nawet na kilka odcinków. Nic bardziej mylnego – bohater owszem, może i umierał, ale Diana w mig go uleczyła, pozwalając mu napić się swojej krwi. Moment, który uznawałam za potencjalnie trzymający w napięciu, był niczym innym jak dwiema minutami gadaniny, w dodatku nie wywołującej żadnych emocji. Sama walka z wampirzycą natomiast jest kompletnym zawodem – wystarczy jeden podmuch ognia ze strony Diany i potężna krwiopijczyni znika jak gdyby nigdy nic, a nasza zakochana para dalej może pielęgnować swoje uczucie, już bez udziału osoby trzeciej. Sam fakt, że Diana tak szybko opanowuje magię, trochę gryzie się z zapowiedziami, jak to wiele nauki teraz ją czeka. Na początku bohaterka nie może nawet zapalić świeczki, by chwilę później na życzenie latać czy strzelać ognistymi strzałami. Ba – początkowo jest jak dziecko we mgle, pojawia się i znika w losowych miejscach, by jeszcze w tym samym odcinku w pełni świadomie przenosić się w czasie. W tym miejscu ponownie ubolewam, że twórcy zdecydowali się ją „podszkolić” dopiero teraz – widać, że te postępy w nauce są robione na ostatnią chwilę, dlatego, że kończy nam się sezon i zwyczajnie wypadałoby coś pokazać. Brak w tym konsekwencji, a głównej bohaterce zdecydowanie za łatwo wszystko przychodzi, z czego biorą się scenariuszowe głupoty. A skoro już o głupotach mowa, nie omieszkam przytoczyć konkretnej sceny, którą nie wiem jak skomentować – ogarnięty żądzą krwi Matthew rzuca się w pościg za Dianą, nie mogąc się oprzeć i szykując się do ataku, tymczasem wystarczy tylko jeden jej uśmiech i wylądowanie z powrotem na ziemi, by cały zew totalnie w nim ucichł. Jeszcze sekundę temu był z niego zabójczy drapieżnik, tymczasem gdy czarownica ląduje w jego ramionach wszystko jest dalej w jak najlepszym porządku. Zgrzyt nie do wybaczenia.
fot. materiały prasowe
W serialu nadal bardzo podoba mi się scenografia – cieszę się, że na te dwa ostatnie odcinki akcję przeniesiono do domu ciotek Diany, ponieważ jest to miejsce sympatyczne, bardzo przytulne i wyraźnie ociekające magią. Na plus także olbrzymie dynie i inne dekoracje halloweenowe – budzi to przyjemne skojarzenia i widz rzeczywiście może się tam przez chwilę poczuć dobrze i bezpiecznie. Na takie miejsca akcji bardzo miło się patrzy – mam nieodzowne skojarzenia z Norą Weasleyów z serii Harry Potter. Jak na dom czarownic, lepszego nie dało się wymyślić - wizualnie wciąż jest bajecznie i wdzięcznie. Dwa ostatnie odcinki serialu może i były za bardzo przegadane i skupione tylko na pożegnaniach, jednak przyszłość serialu i tak rysuje się w ciekawych barwach. Zaproponowano nam cliffhanger, gdzie główni bohaterowie muszą stanąć oko w oko z prawdziwym zagrożeniem i szybko podejmować kolejne decyzje – zawieszenie akcji w takim momencie sprawia, że mimowolnie chciałoby się wiedzieć, co będzie dalej. Jak wiemy, A Discovery of Witches doczeka się 2. i 3. sezonu i przyznam, że mimo wszystko chętnie je obejrzę – choć na końcowej prostej jest parę rzeczy do zarzucenia, serial i tak ogląda się z zainteresowaniem, ponieważ ta historia zwyczajnie wciąga. Czuć, że to wszystko bazuje na głębszej powieści z duszą – czasem tylko produkcja pada ofiarą uproszczeń scenariuszowych czy kiepskiej realizacji. Niemniej jednak, świat zaprezentowany w tym serialu ma potencjał i liczę, że w przyszłości twórcy umiejętniej z niego skorzystają. W tym tygodniu 6.5/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj