Legends w ostatnich 2 odcinkach wchodzi bardzo wyraźnie w gatunek thrillera konspiracyjnego z prawdziwego zdarzenia. Tempo zdecydowanie wzrasta, wydarzenia nie rażą absurdami i oczywistościami, a śledztwo może się podobać. Skupienie się 9. odcinka na próbie odzyskania żony i dziecka przez Martina (Sean Bean) okazuje się dobre, bo buduje emocje i potrafi zaintrygować - głównie dlatego, że ciekawiło, jak zachowa się Martin, wiedząc, iż żona udawała. Czy nadal będzie o nią walczyć tak zaciekle? Dzięki temu dostajemy kilka niezłych scen akcji, sporo dynamiki i solidne relacje postaci.
9. odcinek udowadnia, że w agencji jest kret. Tutaj udaje się twórcom bardzo dobrze zbijać widza z tropu, kierując podejrzenia na kilka postaci, choć ta jedna - najbardziej oczywista - gdzieś też tam się przewija. Schemat, ale dobrze zrealizowany, gdy w grę zaczyna wchodzić cała konspiracja. Prawdę o tym, kim w istocie jest Martin, w pewnym momencie daje się przewidzieć, ale w odróżnieniu od wielu innych motywów w Legends oferuje ona satysfakcję.
[video-browser playlist="633039" suggest=""]
Wyjawienie całej prawdy o Martinie w 10. odcinku jest zadowalające, aczkolwiek niektórych elementów można było się spodziewać. Niezły pomysł, solidna realizacja bez niepotrzebnych udziwnień i przekombinowań.
Końcówka finałowego odcinka, pokazująca wrobienie Martina, jest naprawdę dobra. Stawia ten serial w zupełnie innym świetle i do tego znakomicie pasuje do charakterystyki bohatera granego przez Seana Beana. Martin najbardziej może się podobać, gdy zrywa z wszelkimi ograniczeniami - wówczas jego bezkompromisowość i nieprzewidywalność budzą pozytywne wrażenie. Sytuacja związana z wrobieniem jest na tyle pomysłowa, że udowodnienie niewinności, co prawdopodobnie może być podstawą ewentualnej kolejnej serii, nie będzie tak łatwą sprawą.
Czytaj również: Sean Bean w filmie science fiction "The Martian"
Legends oferuje na koniec 2 dynamiczne, sprawnie nakręcone odcinki, których historia potrafi zaciekawić, nie jest tak przesycona banałami i tworzy niezły wątek na kolejną serię. Szkoda, że tak dobre odsłony dostajemy dopiero na sam koniec.