Najnowszy odcinek Legionu sponsorują szczękające zęby, mnich o niepokojącej fizjonomii, niepełnosprawny Minotaur oraz krowa. Wbrew pozorom wyżej wymienione motywy to nie kolejne absurdalne atrybuty, którymi serial atakuje widza w celu spotęgowania swojego surrealistycznego charakteru. Powyższe elementy odgrywają istotną rolę fabularną. Dodatkowo pogłębiają psychologicznie głównych bohaterów, dzięki czemu dowiadujemy się, co nieco o ich życiu wewnętrznym. Dywizja 3 to chyba jedna z najgorzej strzeżonych placówek w USA, ponieważ po raz kolejny zostaje przeprowadzony na nią skuteczny atak. Warto jednak zaznaczyć, że ciężko się obronić przed mentalną agresją potężnych telepatów. Razem z Davidem odkrywamy pokłosie napaści, która wprowadza w „szczękający” stan głównych bohaterów opowieści. Aby ich uratować, protagonista zanurza się w umysły przyjaciół, odkrywając przy okazji znajdujące się tam demony. Po raz kolejny twórcy mają okazję popisać się kreatywności. Zaskoczeniem więc może być fakt, że serial w sposób bardzo stonowany korzysta z możliwości, jakie daje wiwisekcja jaźni najistotniejszych postaci. Przykładowo, wewnątrz Ptonomy’ego panuje kwiecista sielanka, a umysł Melanie Bird skrywa ciemność i buszujące tam pokraczne monstrum. David szybko oswabadza oboje, przez co opowieść nie zagłębia się zbytnio w meandry osobowości tych dwóch ważnych postaci. Szkoda, że tak się dzieje, ponieważ była to doskonała okazja do rozbudowania bohaterów. Na tę chwilę dowiadujemy się jedynie, że Ptonomy ma w duszy nadzieję, a Bird mrok. Nie jest to żadna odkrywcza teza dla tych, którzy śledzą serial od pierwszych odcinków. Więcej miejsca twórcy poświęcają postaciom Cary/Kerry.  Wątek tej dwójki od początku drugiego sezonu dostaje wiele czasu ekranowego. Bardzo dobrze, że się tak dzieje, bo ich dziwaczna natura to jeden z najlepszych pomysłów twórców serialu. W najnowszym epizodzie zostaje postawiony kolejny krok na drodze do rozdzielenia tych bohaterów. Patrząc na niezdarne próby przystosowania się do rzeczywistości Kerry i zagubienie Cary, bez swojej drugiej połówki, widz z jednej strony nie może powstrzymać śmiechu, z drugiej szczerze im współczuje. Wielki szacunek należy się aktorom portretującym obie postacie. Aby tak skutecznie oddać nietypowość tych indywiduów, trzeba bardzo dobrze rozumieć konwencję produkcji, w której się występuje. Artyści więc musieli najpierw przyswoić klimaty superbohaterskie, a później nieszablonowy styl Noah Hawley. To wielkie wyzwanie dla aktorów, którzy do tej pory brylowali raczej w klasycznych formach. Najnowszy epizod może zawieść czekających na szybszy rozwój wydarzeń. W poprzedniej odsłonie opowieść dostała porządnego fabularnego kopa. Tym razem stoimy praktycznie w miejscu. Bohaterowie skupiają się na poszukiwaniach mnicha i pogoni za Syd, co generuje lekki chaos, z którego fabularnie niewiele wynika. Całe szczęście dostajemy kilka smakowitych kąsków, dzięki czemu omawiany odcinek jest istotną częścią całości. Dowiadujemy się nieco więcej o zakonie odpowiedzialnym za ukrycie ciała Shadow Kinga. Sam Amal Farouk niemal po przyjacielsku próbuje wyjaśnić Davidowi swoją naturę (znów wymieniając profesora Xaviera). Po raz kolejny dostajemy intrygującą dygresję z narracją Jon Hamm, podczas której twórcy przekazują nam filozoficzną myśl w kwestii rzeczywistości. Dzięki powyższym motywom Legion, nawet gdy łapie fabularną zadyszkę, a w sferze zabaw formą pozornie nic się nie dzieje, nigdy nie traci na jakości. Słabsze motywy zostają zastąpione ciekawym worldbuildingiem, drugoplanowym wątkiem czy intrygującym przesłaniem od twórców. W kolejnym odcinku czeka nas prawdopodobnie wielka odyseja po umyśle Syd. Czy twórcy wykorzystają ten motyw do kolejnych surrealistycznych zabaw, czy raczej odpowiedzą na kilka kluczowych pytań? Jedna i druga ewentualność jest bardzo kusząca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj