Garmadon jak zwykle próbuje podbić Ninjago City. Przeszkodzić mu może jedynie młody Lloyd, zwany również Zielonym Ninją, oraz jego wojowniczy przyjaciele. Walki z przeciwnikiem nie ułatwia fakt, że jest on ojcem Lloyda, o czym wiedzą wszyscy oprócz Garmadona. Na czele grupy stoi mistrz kung fu, Wu, równie mądry, co dowcipny. Zadanie robi się trudne, gdy jeden z jego podopiecznych pod wpływem frustracji używa do walki z Najgorszym Gościem Wszech Czasów broni ostatecznej, czym sprowadza zagładę na całe miasto. Filmy sygnowane nazwą duńskiej firmy robiącej klocki dotychczas charakteryzowały się świetnym i zwariowanym poczuciem humoru. Często łamiąc konwencję i wprowadzając niedorzeczne, ale bardzo świeże i zabawne rozwiązania. Tak było w The LEGO Movie jak i The Lego Batman Movie, który łączył w sobie kilkanaście filmów ze stajni Warner Bros. Niestety, tym razem twórcy postanowili zmienić podejście. The Lego Ninjago Movie to po prostu kolejna część przygód bohaterów, których znamy z telewizyjnego serialu. Co za tym idzie humor jest tutaj uproszczony i skierowany głownie do fanów tej produkcji. Odniosłem nawet wrażenie, że to nie film a długa reklama zestawów z serii Lego Ninjago: Masters of Spinjitzu. Nie ma w nim bowiem żadnego głębszego przesłania dla dzieci. Jakiejś nauki, płynącej z przygody, jaką przeżywają bohaterowie. Jest to luźne powiązanie mało zabawnych dowcipów w naciąganą fabułę. Zresztą cała opowieść jest bardzo schematyczna i przewidywalna. Nawet dla najmłodszych widzów. Od samego początku wiemy co się wydarzy i jak się skończy. Zabrakło tu jakiegoś twistu, który by kogokolwiek zaskoczył. Powodem tego może być fakt, że nad scenariuszem pracowało aż sześć osób mających chyba inną wizję całości. Dlatego efekt końcowy jest tak nierówny. Słabo wypada także polski dubbing, w którym usłyszymy Filipa Chajzera i Annę Wendzikowską w rolach Filipa Chajzera i Anny Wendzikowskiej prowadzących wiadomości. Gdyby jeszcze dialogi, które dostali były zabawne, to nie można by się do tego przyczepić. Ale jak rozumiem w zamyśle rodzimego dystrybutora salwy śmiechu miał wzbudzić sam fakt, że owe gwiazdy grają samych siebie w wersji LEGO. Do tego dochodzą niektóre dialogi, które nie są zrozumiałe dla najmłodszych, bo skąd mają oni znać znaczenie słowa „zboczek”. Chętnie bym zobaczył, jak rodzice tłumaczą je swoim dzieciom podczas seansu. Mocnym punktem LEGO Ninjago: Film jest natomiast strona wizualna. Twórcy doszli już niemal do perfekcji w budowaniu wymyślnych światów z duńskich klocków i fantastycznie potrafią tchnąć w nie życie. Miasta, jakie tworzą wyglądają obłędnie. Tak samo zresztą roboty, które buduje główny czarny charakter. Podsumowując, najnowsza część z serii Lego mocno odbiega swoim poziomem od poprzedników. Jest przewidywalna i nieśmieszna. Brakuje w niej zwariowanych postaci i humoru, z jakimi ta marka zaczęła się nam kojarzyć, także w odniesieniu do gier komputerowych. Twórcy poszli na łatwiznę wiedząc, że liczni fani serialu i tak pójdą do kina. Mam nadzieję, że twórcy drugiej części Lego Przygoda bardziej przyłożą się do swojej pracy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj