Wcześniejsze albumy z owego cyklu (delikatnie mówiąc) nie powalały na kolana. Ot, przeciętne, momentami wyjątkowo nijakie oraz przewidywalne superbohaterskie potyczki ze słabo zarysowanymi przeciwnikami. Scenarzysta serii, brytyjski artysta komiksowy Bryan Hitch postawił na mało znanych wrogów z szerokiego panteonu DC Comics. W debiutanckim woluminie Liga starła się z niejakim Żniwiarzem – kosmicznym bytem o ogromnej mocy, a w kolejnej części z cybernetycznym atakiem na szeroką skalę. Nieco lepiej prezentował się trzeci tom Ligi Sprawiedliwości (Liga Sprawiedliwości #03: Ponadczasowi), w którym znani herosi skonfrontowali się z międzygalaktycznymi istotami władającymi czasem i przestrzenią. W związku z tym mieliśmy przyjemność obserwować Mrocznego Rycerza i spółkę w różnych, ciekawie skonstruowanych światach, choćby futurystycznym Metropolis z XXXI wieku czy Atlantydzie sprzed stuleci. Finalnie lektura pierwszych trzech tomów omawianej serii nie zachwycała i mogła zaciekawić wyłącznie zagorzałych miłośników owego uniwersum. Recenzowany tom utwierdza nas w przekonani, iż Bryan Hitch jest przeciętnym scenarzystą, który znacznie lepiej sprawdza się jako ilustrator komiksów innych, bardziej uznanych autorów. Album złożony jest z pięciu opowieści, które skupiają się na różnych członkach Ligi i ich działaniach. W otwierającej historii (Niekończąca się walka) dochodzi do olbrzymiej katastrofy – Manhattan dosłownie zostaje zrównany z ziemią, a jego mieszkańcy giną w przeciągu kilku sekund. Jedną z ofiar jest kobieca wersja Green Lantern, Jessica Cruz – nowa wojowniczka w szeregach Ligi, a zarówno ukochana Barry Allena alias Flasha. Niespodziewanie to właśnie Flasha obwinia się o zaistniałą tragedię. Dochodzi jednocześnie do zapętlenia czasowego, a Flash (niczym bohater filmu Edge of Tomorrow) nieustannie przeżywa wybuch. W ostateczności tylko Barry, z niemałą pomocą dziwacznego Strażnika, może zatrzymać ten szaleńczy cykl i ocalić mieszkańców Manhattanu przed niechybnym zgonem. Owa historia, mimo ciekawego konceptu, zbyt szybko się kończy i pozostawia nas ze sporym niedosytem.
Źródło: Świat Komiksu
Kolejne nowele wypadają równie niemrawo. W Tysiąc drobiazgów para nowych Zielonych Latarni, przez nieuwagę sprowadza z kosmicznej przestrzeni do Obserwatorium Ligi niewielkie pasożyty, które mogą unicestwić bohaterów. W bazie uwięzieni zostają również odwiedzający to miejsce Lois i Jonathan Kentowie, a jedyną osobą mogącą powstrzymać mikroorganizmy jest właśnie sprawczyni całego zamieszania, Jessica Cruz. W noweli Sam strach ponownie pierwsze skrzypce odgrywa młoda właścicielka pierścienia Green Lanterna. Ukochana Flasha musi poradzić sobie z traumą, związaną z jej mocą i jej właściwym wykorzystaniem. Dobrze wypada tutaj kontrowersyjny buntownik Black Shield i jego organizacja oraz rozwój postaci Jessici Cruz. W Furii Liga musi poradzić sobie ze wściekłością atlantydzkiej wojowniczki, Mery.  Jej negatywny stan jest pokłosiem wydarzeń z serii Aquaman, a jej ostateczne wprowadzenie do Ligi okazało się strzałem w dziesiątkę. Ostatnia z nowel (Odrodzony) w niezbyt dobry sposób nawiązuje do całego konceptu, stojącego za powstaniem nowej linii wydawniczej DC Comics, tytułowego Odrodzenia.
Ilustracje w zebranym tomie wypadają dość nieźle. Rysownicy, na czela z Bryanem Hitchem, Tom Derenick oraz Ian Churchill, dobrze oddali wygląd ikonicznych herosów, a ich starcia z wrogami są widowiskowe i ciekawie skonstruowane. Efektownie wygląda postać Strażnika oraz Black Shielda, a także mikroorganizmy oraz oszalała Mera. Liga Sprawiedliwości #04: Niekończąca się walka nie wybija się ponad przeciętny poziom większości tytułów z DC Odrodzenia. Trudno, w tym przypadku, spodziewać się na wyraźną poprawę i interesujące przygody Supermana i jego druhów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj