Projekt pod nazwą Odrodzenie na dobre zagościł już na polskim rynku. Mamy okazję zapoznać się z kilkunastoma seriami z nowej linii wydawniczej DC; historia doskonale nam znanych herosów jest reinterpretowana i z założenia ma trafić w gusta zarówno starszych, bardziej wymagających czytelników, jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z trykociarzami. Dla tej drugiej grupy odbiorców nie lada gratką będzie pierwszy tak szeroko zakrojony crossover serii, Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad. Choć sama opowieść nie jest przesadnie skomplikowana, a superbohaterskie jatki raz po raz okazują się ważniejsze niż ekspozycja osobowości i motywacji protagonistów, to jednak pozycja ta całkiem sprawnie oddaje klimat i ducha komiksowego uniwersum DC dnia dzisiejszego. Zwrotów akcji jest tu tak wiele, że starczyłoby na kilka innych historii, lecz skoro tylko w tej jednej naszymi przewodnikami są Batman, Harley Quinn i Lobo, nie powinniśmy specjalnie narzekać. Działania kierowanego przez Amandę Waller Suicide Squad, choć trzymane w ścisłej tajemnicy przed światem, stają się obiektem wnikliwej analizy Mrocznego Rycerza. Początkowo wychodzi on z założenia, że na tym łez padole nie ma miejsca na inne drużyny złożone z istot obdarzonych supermocami, tym bardziej, że Oddział Samobójców wcale nie chce operować w granicach prawa. Wraz z innymi członkami Ligi Sprawiedliwości postanawia zakończyć radosny karnawał śmiałków, jednak jego plany relatywnie szybko spalą na panewce. W dodatku na horyzoncie pojawił się jeszcze Maxwell Lord, który werbuje śmiertelnie niebezpiecznych złoczyńców z Lobo i Doktorem Polarisem na czele, by zdobyć tajemniczy przedmiot zwany Sercem Ciemności. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, a bohaterowie tworzą coraz to nowsze i naprawdę nieoczekiwane sojusze; ci zaś, w których zazwyczaj widzimy dobro i nadzieję, zostają opanowani przez mrok.
Źródło: Egmont
Historia od początku do końca trzyma czytelnika w napięciu. Wielka w tym zasługa głównego autora scenariusza, Joshua Williamson, choć warto dodać, że w tomie napotkamy także wątki tworzone przez trzech innych scenarzystów. Siłę ich pracy widać najlepiej w sposobie prowadzenia narracji: jest tu kilka punktów kulminacyjnych, przy czym poszczególne z nich doskonale się ze sobą zazębiają i ostatecznie łączą w spójną całość. Na kartach crossoveru pojawiają się aż cztery większe drużyny bohaterów, jednak w tym gąszczu postaci twórcom udaje się wyeksponować genezę faktycznego centrum historii - konfliktu Waller i Lorda. Będziemy musieli zmienić nasze myślenie o obojgu z nich, w dodatku stopniowo zagłębiając się w ciemne rejony ich przeszłości. Na drugim biegunie fabularnym serwowane są przeróżne smaczki i niuanse, które powinni spodobać się większości czytelników. Zwraca uwagę przede wszystkim podszyty tragicznym położeniem wątek Killer Frost, jak również akcenty humorystyczne. Choć zabawnie wypadają wszystkie umizgi Harley Quinn w stronę Wonder Woman, to serca fanów powinien z miejsca skraść przede wszystkim Lobo. Jego zawadiacki sposób bycia, przeplatany z autoironicznym podejściem do realnego świata, sprawia, że Czarnian zdecydowanie wybija się na tle innych protagonistów. Do tego stopnia, że niektórym w tej opowieści eksploduje głowa... Warstwa graficzna jest dziełem kilkunastu rysowników i inkerów, choć z racji rozłożenia poszczególnych zeszytów najwięcej tu prac Jason Fabok. Dba on przede wszystkim o to, by kolejne karty możliwie najlepiej oddawały chaos, którym nasączona jest fabuła tomu. Co prawda próżno szukać tu ilustracji, które zapierałyby dech w piersiach - Fabok najwidoczniej nie chce umniejszać działań protagonistów i rozmywać ich w aspekcie wizualnym - jednak zwracają uwagę przede wszystkim dwustronicowe kadry z pola bitew, zgrabnie oddające powagę całej sytuacji. Warto też odnotować bardziej oszczędną i surową kreskę, wykorzystaną przy pokazywaniu scen rozgrywających się na wyspie Jangsun, która ma najprawdopodobniej być metaforą totalitarnego reżimu Korei Północnej. Nadaje ona świetny kontrast tym sekwencjom, w których karty przepełnione są feerię barw i migoczących świateł.
Źródło: Świat Komiksu
Jeśli szukać rażących mankamentów całej historii, nasze oczy powinniśmy zwrócić w kierunku... samego tytułu. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły fabularne należy bowiem dodać, że jest on - delikatnie rzecz ujmując - przekłamaniem, nawet jeśli czytelnicy w końcu dowiedzą się, czy Liga Sprawiedliwości da łupnia Suicide Squad czy może odwrotnie. Nie zmienia to jednak faktu, że komiks ten, z całą jego przejrzystością i stosunkowo łatwą w odbiorze fabułą, może pełnić funkcję edukacyjną dla tych odbiorców, którzy chcieliby dowiedzieć się, co właśnie piszczy w trawie uniwersum DC. Korowód postaci nie ma końca, wybuchowa akcja ani przez moment nie stoi w miejscu a poziom nasycenia komiksu mordobiciem powinien zadowolić nawet najbardziej na tym polu wybrednych. Miejmy jednak nadzieję, że Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad zostanie w ramach Odrodzenia przez jeszcze bardziej udane crossovery, które zaoferują czytelnikom znacznie więcej niż wyłącznie pierwszorzędną rozrywkę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj