Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 17 maja 2018Komiks Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad to pierwszy duży crossover w ramach projektu Odrodzenie wydawnictwa DC. W naszej recenzji sprawdzamy, czy warto sięgnąć po tę pozycję.
Komiks Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad to pierwszy duży crossover w ramach projektu Odrodzenie wydawnictwa DC. W naszej recenzji sprawdzamy, czy warto sięgnąć po tę pozycję.
Projekt pod nazwą Odrodzenie na dobre zagościł już na polskim rynku. Mamy okazję zapoznać się z kilkunastoma seriami z nowej linii wydawniczej DC; historia doskonale nam znanych herosów jest reinterpretowana i z założenia ma trafić w gusta zarówno starszych, bardziej wymagających czytelników, jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z trykociarzami. Dla tej drugiej grupy odbiorców nie lada gratką będzie pierwszy tak szeroko zakrojony crossover serii, Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad. Choć sama opowieść nie jest przesadnie skomplikowana, a superbohaterskie jatki raz po raz okazują się ważniejsze niż ekspozycja osobowości i motywacji protagonistów, to jednak pozycja ta całkiem sprawnie oddaje klimat i ducha komiksowego uniwersum DC dnia dzisiejszego. Zwrotów akcji jest tu tak wiele, że starczyłoby na kilka innych historii, lecz skoro tylko w tej jednej naszymi przewodnikami są Batman, Harley Quinn i Lobo, nie powinniśmy specjalnie narzekać.
Działania kierowanego przez Amandę Waller Suicide Squad, choć trzymane w ścisłej tajemnicy przed światem, stają się obiektem wnikliwej analizy Mrocznego Rycerza. Początkowo wychodzi on z założenia, że na tym łez padole nie ma miejsca na inne drużyny złożone z istot obdarzonych supermocami, tym bardziej, że Oddział Samobójców wcale nie chce operować w granicach prawa. Wraz z innymi członkami Ligi Sprawiedliwości postanawia zakończyć radosny karnawał śmiałków, jednak jego plany relatywnie szybko spalą na panewce. W dodatku na horyzoncie pojawił się jeszcze Maxwell Lord, który werbuje śmiertelnie niebezpiecznych złoczyńców z Lobo i Doktorem Polarisem na czele, by zdobyć tajemniczy przedmiot zwany Sercem Ciemności. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, a bohaterowie tworzą coraz to nowsze i naprawdę nieoczekiwane sojusze; ci zaś, w których zazwyczaj widzimy dobro i nadzieję, zostają opanowani przez mrok.
Historia od początku do końca trzyma czytelnika w napięciu. Wielka w tym zasługa głównego autora scenariusza, Joshua Williamson, choć warto dodać, że w tomie napotkamy także wątki tworzone przez trzech innych scenarzystów. Siłę ich pracy widać najlepiej w sposobie prowadzenia narracji: jest tu kilka punktów kulminacyjnych, przy czym poszczególne z nich doskonale się ze sobą zazębiają i ostatecznie łączą w spójną całość. Na kartach crossoveru pojawiają się aż cztery większe drużyny bohaterów, jednak w tym gąszczu postaci twórcom udaje się wyeksponować genezę faktycznego centrum historii - konfliktu Waller i Lorda. Będziemy musieli zmienić nasze myślenie o obojgu z nich, w dodatku stopniowo zagłębiając się w ciemne rejony ich przeszłości. Na drugim biegunie fabularnym serwowane są przeróżne smaczki i niuanse, które powinni spodobać się większości czytelników. Zwraca uwagę przede wszystkim podszyty tragicznym położeniem wątek Killer Frost, jak również akcenty humorystyczne. Choć zabawnie wypadają wszystkie umizgi Harley Quinn w stronę Wonder Woman, to serca fanów powinien z miejsca skraść przede wszystkim Lobo. Jego zawadiacki sposób bycia, przeplatany z autoironicznym podejściem do realnego świata, sprawia, że Czarnian zdecydowanie wybija się na tle innych protagonistów. Do tego stopnia, że niektórym w tej opowieści eksploduje głowa...
Warstwa graficzna jest dziełem kilkunastu rysowników i inkerów, choć z racji rozłożenia poszczególnych zeszytów najwięcej tu prac Jason Fabok. Dba on przede wszystkim o to, by kolejne karty możliwie najlepiej oddawały chaos, którym nasączona jest fabuła tomu. Co prawda próżno szukać tu ilustracji, które zapierałyby dech w piersiach - Fabok najwidoczniej nie chce umniejszać działań protagonistów i rozmywać ich w aspekcie wizualnym - jednak zwracają uwagę przede wszystkim dwustronicowe kadry z pola bitew, zgrabnie oddające powagę całej sytuacji. Warto też odnotować bardziej oszczędną i surową kreskę, wykorzystaną przy pokazywaniu scen rozgrywających się na wyspie Jangsun, która ma najprawdopodobniej być metaforą totalitarnego reżimu Korei Północnej. Nadaje ona świetny kontrast tym sekwencjom, w których karty przepełnione są feerię barw i migoczących świateł.
Jeśli szukać rażących mankamentów całej historii, nasze oczy powinniśmy zwrócić w kierunku... samego tytułu. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły fabularne należy bowiem dodać, że jest on - delikatnie rzecz ujmując - przekłamaniem, nawet jeśli czytelnicy w końcu dowiedzą się, czy Liga Sprawiedliwości da łupnia Suicide Squad czy może odwrotnie. Nie zmienia to jednak faktu, że komiks ten, z całą jego przejrzystością i stosunkowo łatwą w odbiorze fabułą, może pełnić funkcję edukacyjną dla tych odbiorców, którzy chcieliby dowiedzieć się, co właśnie piszczy w trawie uniwersum DC. Korowód postaci nie ma końca, wybuchowa akcja ani przez moment nie stoi w miejscu a poziom nasycenia komiksu mordobiciem powinien zadowolić nawet najbardziej na tym polu wybrednych. Miejmy jednak nadzieję, że Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad zostanie w ramach Odrodzenia przez jeszcze bardziej udane crossovery, które zaoferują czytelnikom znacznie więcej niż wyłącznie pierwszorzędną rozrywkę.
Źródło: Zdjęcie główne: DC
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat