Danny jest młodym, lekko zagubionym mieszkańcem Londynu. Jego wrażliwa dusza i romantyczne nastawienie pchają go w kierunku niebezpiecznych rozrywek. Suto zakrapiane imprezy do białego rana, narkotyki, seks z przypadkowo napotkanymi mężczyznami. Jednym słowem życie na krawędzi. Danny szuka miłości i namiętności, jednak wciąż nie zaznaje ukojenia i spełnienia. Do czasu. Gdy poznaje tajemniczego Alexa, wszystko się zmienia. Danny zakochuje się bez pamięci. Wreszcie jest szczęśliwy. Sielanka jednak nie trwa wiecznie. Alex jest bardzo skrytym człowiekiem, pełnym nieodgadnionych tajemnic. Gdy pierwsze z nich wychodzą na światło dzienne, jest już za późno. Pewnego dnia Danny znajduje Alexa zabitego w makabryczny sposób. Oczywiście wkrótce to on staje się głównym podejrzanym morderstwa. Danny musi samodzielnie rozwiązać zagadkę śmierci kochanka. Po nitce do kłębka, trafia w sam środek szpiegowskiej intrygi. ‌London Spy to pięcioodcinkowy brytyjski miniserial, wyprodukowany przez BBC 2. W roli głównej zobaczymy już wcześniej wspomnianego Ben Whishaw (Spectre, Skyfall, Cloud Atlas). Oprócz niego występują między innymi, znany z filmów Mike Leigh Jim Broadbent oraz Charlotte Rampling, którą możemy pamiętać chociażby z ostatniego, nieszczególnie udanego sezonu serialu Dexter. Miejscem akcji jest Londyn i jego okolice, a scenarzysta formatu to Tom Rob Smith, autor powieści Child 44, na podstawie której powstał niedawno film z Tom Hardy w roli głównej.
fot. BBC 2
Zarys fabularny znajduje się już za nami, przejdźmy więc do wad i zalet London Spy. W obu tych kwestiach mamy prawdziwy urodzaj, ponieważ miniserial jest bardzo nierówny. Po pierwsze, tempo akcji nie jest takie jakie powinno być w dobrym kryminale szpiegowskim. Można odnieść wrażenie, że twórcy skupili się bardziej na wygenerowaniu nostalgicznego i tajemniczego klimatu, niż na podtrzymywaniu dynamiki wydarzeń. Takie rozwiązanie fabularne sprawia, że częściej obserwujemy bohaterów targanych emocjami, podczas przemierzania mrocznych ulic Londynu, niż delektujemy się nagłymi zwrotami akcji czy zaskakującymi wypadkami. Tego typu narracja ma oczywiście i dobre strony. Oprawa audiowizualna stoi na dość wysokim poziome. Zarówno zdjęcia, jak i muzyka, w przyzwoity sposób podkreślają klimat opowieści, a o to twórcom przede wszystkim chodziło. Świat, w który z każdym nowym odcinkiem zagłębia się Danny, jest posępny, mizantropijny i enigmatyczny. Protagonista poznaje rodziców Alexa, którzy, mieszkają w wiktoriańskim dworze i tworzą dość dziwaczną parę. Innym razem, wespół ze swoim przyjacielem, odwiedza elitarny, brytyjski klub dla wyższych sfer, zrzeszający niezwykłych członków. Takich motywów jest więcej i stanowią one dominujący element serialu. Dzięki temu, London Spy zyskuje na atmosferze, tworząc bardzo gęsty klimat. To niewątpliwa zaleta produkcji. Położenie nacisku na klimat odbiło się dość mocno na głównej osi fabularnej. Abstrahując od powolnego tempa akcji, opowiadana historia w pewnym momencie traci impet. Przestaje być wciągająca. Zagadka śmierci Alexa zostaje oczywiście rozwiązana, jednak jej finał nie do końca satysfakcjonuje. Można odnieść wrażenie, że tak skrupulatnie budowana w pierwszych odcinkach zagadka, zasługiwała na bardziej kompleksowe rozwiązanie. Wyjaśnienie było zbyt proste i zbyt mało wyrafinowane. Wydaje się, że twórcy celowo zepchnęli główną intrygę na dalszy plan, skupiając się na eterycznym klimacie i rozwoju postaci. To właśnie bohaterowie stanowią największą siłę produkcji. Zarówno Danny, jak i Alex, Scootie czy Frances są napisani w nieszablonowy sposób. Ich dialogom, monologom czy przemyśleniom, towarzyszy literacka forma i poetycki język. Brzmi to wszystko wyśmienicie. Stanowi prawdziwą ucztę dla fanów sztuki wysokich lotów. Dzięki takim rozwiązaniom postacie zyskują na głębi psychologicznej i stają się bardzo wielowarstwowe. Dzięki dialogom dowiadujemy się o nich naprawdę dużo. Pięć odcinków London Spy rozwija swoich bohaterów dużo lepiej niż niektóre amerykańskie seriale, przez kilka długich sezonów. Literackie doświadczenie scenarzysty ma tutaj duże znaczenie – całość przypomina całkiem dobrze napisaną powieść. Oczywiście największy rozwój zachodzi w postaci Danny’ego. Tak jak pisałem we wstępie, bohater ten jest bardzo niejednoznaczny i można mieć duży problem z interpretacją tej postaci przez Daniel Whishawa. Przede wszystkim aktor dość mocno szarżuje w swojej roli. Danny jest zdeklarowanym homoseksualistą. Wiemy to już po pierwszych minutach serialu i widz nie potrzebuje ciągłego podkreślania tego w sposobie prowadzenia postaci. Whishaw zdecydowanie przesadza z gestami, manieryzmami i innymi przerysowanymi zachowaniami. Chcąc wykreować postać lekko zniewieściałego geja, nagina momentami granice kiczu i popada w śmieszność. Z drugiej jednak strony trudno nie docenić wybitnego kunsztu aktorskiego Daniela Whishawa. Wczuwa się on w swoją role do granic możliwości. Praktycznie staje się serialowym Dannym. Gdyby momentami nie przesadzał i nie nadinterpretowywał postaci, z pewnością osiągnąłby jeszcze większy sukces. Kolejną cechą głównego bohatera, która z jednej strony może drażnić, a z drugiej ciekawić, jest jego wrażliwość i delikatność. Danny ma duszę romantyka, lubi się uzewnętrzniać, jest bardzo emocjonalny. Momentami za bardzo. Słuchając po raz kolejny nostalgicznego, wewnętrznego monologu bohatera, ubarwionego wspomnieniami i retrospekcjami, możemy poczuć się lekko zmęczeni. Z drugiej jednak strony tego typu rozwiązania w umiejętny sposób podbudowują Danny’ego, sprawiając że nabiera on rzeczywistych ludzkich cech. Na pewno nie jest papierową postacią.
fot. BBC 2
Warto też zwrócić uwagę, że w kolejnych odcinkach, Danny przeradza się z przestraszonego wrażliwca w całkiem zmyślnego tropiciela. W moim odczuciu ta nagła transformacja nie jest wiarygodna. W zasadzie z niewielką pomocą kilku przyjaciół, rozwiązuje całą zagadkę śmierci Alexa. Trudno mi uwierzyć, że osoba, która jeszcze kilka chwil temu zajmowała się tylko imprezami i przygodnym seksem, przeszła tak znaczącą metamorfozę, stając się kimś w rodzaju intelektualnego Jamesa Bonda. Twórcy mogli jego historię poprowadzić w trochę bardziej przyziemny sposób. Widocznie jednak taki był ich pomysł na bieg wydarzeń, stąd ta nagła przemiana Danny’ego. London Spy jest obrazem, który na pewno warto obejrzeć. Brytyjskie produkcje z pograniczna kryminału i thrillera od zawsze wyznaczały standardy we współczesnym kinie i telewizji. Omawiany miniserial z pewnością nie jest dziełem wybitnym, a jedynie kolejną ciekawą propozycją dla fanów alternatywnych i niszowych produkcji telewizyjnych. Ci, co mają potrzebę odpocząć od nachalnych, amerykańskich blockbusterów i zanurzyć się w kameralną, nostalgiczną opowieści, powinni sięgnąć po London Spy. Mimo dyskusyjnego poziomu artystycznego emocji nie zabraknie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj