Odcinek zaczyna się dość wesoło, czyli w najlepszym stylu serialu Lucifer. Urodziny Chloe to jedno, ale zamówienie striptizera przez Ellę już w tym momencie zwiastowało łamanie schematów i oczekiwań. Twórcy wykorzystują święto pani detektyw jako punkt wyjścia do powrotu do analizy jej relacji z Lucyferem. Jakoś nie do końca mnie przekonuje nagłe skrajne przemyślenia na temat Lucyfera, jego zniknięcia i emocji, które się pojawiły, bo opuścił jej urodziny. Ja rozumiem, że taki dzień może tak działać, ale to jest wprowadzone w tym serialu tak nagle, że przez to trudno w to uwierzyć. Twórcy przez cały 3. sezon praktycznie nie pokazywali tych emocji po Chloe, które powinny być obecne, a nie pojawiać się nagle, bo Lucyfer miał ważniejsze rzeczy niż urodziny koleżanki. Udaje się na szczęście ten błąd zrównoważyć wesołą imprezą w apartamencie Lucyfera i satysfakcjonującym emocjonalnym finiszem, który może w końcu złamie schemat jakim jest relacja Lucyfera z Chloe i w końcu przejdzie to jakąś ewolucje. Ten serial wręcz desperacko tego potrzebuje. Większość odcinka jednak skupia się na nowym duecie, który wspólnie rozwiązuje sprawę kryminalną związaną z Candy, byłą żoną Lucyfera. To jest taki motyw, który twórcom wychodzi najlepiej. Tak jak wspomniałem, łamią schemat, który jest w większości odcinków powielany i wprowadzają świeżość. Tym jest danie większej roli Elli Lopez, która razem z Lucyferem tworzy zabawny, szalony i niekonwencjonalny duet. Świetnie się ich ogląda, gdy ich relacja jest rozbudowywana poprzez dość proste i humorystyczne zabiegi. Zaś sama sprawa kryminalna całkiem ciekawie prowadzona i bez mocnej przewidywalności, co jest zawsze zaletą. Ten odcinek oferuje też dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, dzięki scenom retrospekcji w końcu poznaliśmy prawdę o tym, jak Lucyfer poznał Candy i jak doszło do sytuacji, którą znamy z premiery sezonu. Dobrze wypełnia luki i potrafi zaciekawić. A to plus. Po drugie, odcinek bardzo wyraźnie rozwija postać panny Lopez. Poznajemy ją w innym środowisku, gdzie wychodzi ze swojego schematu lekarza sądowego. Widzimy, że ma problemy z hazardem oraz... z głosami w głowie. Ten motyw na pewno nie pojawił się przypadkowo i jeszcze będzie rozwijany. Świetnie to działa w tym odcinku. Koniec końców Lucyfer działa najlepiej wtedy, gdy twórcom pozwalają sobie na zabawę konwencją. Wówczas są niezłe pomysły, dużo jeszcze lepszego humoru i ważny rozwój fabularny. Szkoda, że tak częściej nie było w tym nierównym 3. sezonie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj