Lucyfer: sezon 3, odcinek 6 – recenzja
Lucyfer sprawdza się najlepiej, gdy łamie schemat współpracy tytułowego bohatera z detektyw Chloe. Wprowadzenie nowego duetu w 6. odcinku to powiew świeżości.
Lucyfer sprawdza się najlepiej, gdy łamie schemat współpracy tytułowego bohatera z detektyw Chloe. Wprowadzenie nowego duetu w 6. odcinku to powiew świeżości.
Odcinek zaczyna się dość wesoło, czyli w najlepszym stylu serialu Lucifer. Urodziny Chloe to jedno, ale zamówienie striptizera przez Ellę już w tym momencie zwiastowało łamanie schematów i oczekiwań. Twórcy wykorzystują święto pani detektyw jako punkt wyjścia do powrotu do analizy jej relacji z Lucyferem. Jakoś nie do końca mnie przekonuje nagłe skrajne przemyślenia na temat Lucyfera, jego zniknięcia i emocji, które się pojawiły, bo opuścił jej urodziny. Ja rozumiem, że taki dzień może tak działać, ale to jest wprowadzone w tym serialu tak nagle, że przez to trudno w to uwierzyć. Twórcy przez cały 3. sezon praktycznie nie pokazywali tych emocji po Chloe, które powinny być obecne, a nie pojawiać się nagle, bo Lucyfer miał ważniejsze rzeczy niż urodziny koleżanki. Udaje się na szczęście ten błąd zrównoważyć wesołą imprezą w apartamencie Lucyfera i satysfakcjonującym emocjonalnym finiszem, który może w końcu złamie schemat jakim jest relacja Lucyfera z Chloe i w końcu przejdzie to jakąś ewolucje. Ten serial wręcz desperacko tego potrzebuje.
Większość odcinka jednak skupia się na nowym duecie, który wspólnie rozwiązuje sprawę kryminalną związaną z Candy, byłą żoną Lucyfera. To jest taki motyw, który twórcom wychodzi najlepiej. Tak jak wspomniałem, łamią schemat, który jest w większości odcinków powielany i wprowadzają świeżość. Tym jest danie większej roli Elli Lopez, która razem z Lucyferem tworzy zabawny, szalony i niekonwencjonalny duet. Świetnie się ich ogląda, gdy ich relacja jest rozbudowywana poprzez dość proste i humorystyczne zabiegi. Zaś sama sprawa kryminalna całkiem ciekawie prowadzona i bez mocnej przewidywalności, co jest zawsze zaletą.
Ten odcinek oferuje też dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, dzięki scenom retrospekcji w końcu poznaliśmy prawdę o tym, jak Lucyfer poznał Candy i jak doszło do sytuacji, którą znamy z premiery sezonu. Dobrze wypełnia luki i potrafi zaciekawić. A to plus. Po drugie, odcinek bardzo wyraźnie rozwija postać panny Lopez. Poznajemy ją w innym środowisku, gdzie wychodzi ze swojego schematu lekarza sądowego. Widzimy, że ma problemy z hazardem oraz... z głosami w głowie. Ten motyw na pewno nie pojawił się przypadkowo i jeszcze będzie rozwijany. Świetnie to działa w tym odcinku.
Koniec końców Lucyfer działa najlepiej wtedy, gdy twórcom pozwalają sobie na zabawę konwencją. Wówczas są niezłe pomysły, dużo jeszcze lepszego humoru i ważny rozwój fabularny. Szkoda, że tak częściej nie było w tym nierównym 3. sezonie.
Źródło: Zdjęcie główne: Fox
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat