W końcu poznajemy Sinnermana, czyli wielkiego złego, o którym była mowa na początku 3. sezonu Lucifer. Budowana otoczka wokół tej postaci zwiastowała kogoś wyjątkowego, charyzmatycznego i godnego bycia przeciwnikiem Lucyfera. Sam nie wiem do końca, co myśleć o tym, co ostatecznie dostaliśmy. Sinnerman wydaje się taki zwyczajny, a zarazem ma wiedzę o Lucyferze. Jest jakiś, ma pewną wyrazistość i zarazem jest nieciekawy i nudny. Pełno sprzeczności w tej postaci, która nie spełnia oczekiwań, jakie twórcy zbudowali. Niby wszystko gra, ale czuć, że postać nie jest tak wartościowa, jakbyśmy chcieli. Sinnerman ma swoje momenty w obu odcinkach. Jego gra z Lucyferem może się podobać, a wiedza na temat zdolności bohatera też nie wzięła się znikąd, aczkolwiek razi, że twórcy nie powiedzieli, skąd on to wszystko dokładnie wiedział. Szczególnie w tym wszystkim znaczenie miały dwie sceny. Ten moment, kiedy Sinnerman wydłubuje sobie oczy, działa interesująco, bo ciekawie wpływa na Lucyfera i jego działania w kolejnym odcinku. Mamy też jego bezpośrednie starcie, które kończy się śmiercią Sinnermana. Koniec końców postać okazała się lekko zbyteczna i niepotrzebna, bo wpływ na fabułę był mniejszy, niż sugerowano. Na samym początku sezonu twierdziłem, że Sinnermanem będzie postać grana przez Toma Wellinga. Dlatego też, gdy dochodzimy do końca odcinka i twórcy potwierdzają, że jest on kimś więcej w świecie nadnaturalnym, nie jest to niespodzianka. Wprowadzenie biblijnego Kaina jest na pewno motywem ciekawym i obiecującym wiele w przyszłości. Jego relacja z  Sinnermanem, którego ostatecznie zabija staje się środkiem fabularnym do kształtowania tego bohatera. Nie jestem jednak jeszcze przekonany, czy nie jest to motyw przekombinowany, bo choć Kain zapowiada się interesująco, motyw Sinnermana w ogólnym rozrachunku wydaje się niewykorzystany i zmarnowany. Odcinek ma jednak inne plusy na czele z powrotem Maz. Jest to zabawna, świetna postać, której bardzo brakowało w tym sezonie. Jej występ i zazdrość o Amenediela dodaje humoru, uroku oraz świetnie też buduje jej relację z Lindą. To daje dobre motywy, które pozwalają postaciom dojrzewać, a jednocześnie twórcy wykorzystują to, aby rozbawić. Zresztą podobnie można powiedzieć o Danie i Charlotte, którzy dostają prosty, ale sprawnie poprowadzony wątek romantyczny. Sprawa kryminalna jest ciekawie poprowadzona, bo jest związana osobiście z Lucyferem. To od razu daje inny wydźwięk historii, która staje się ciekawsza i jej cel ma większy sens. Co prawda, w kwestiach morderstw nie ma tutaj nic odkrywczego czy emocjonującego, udaje się utrzymać równy poziom z wpływem na bohatera. Także w kwestii porwania. Raczej można tutaj uznać, że mamy te pozytywne aspekty serialu. Lekko i przyjemnie. Lucifer kończy się niezłym odcinkiem, w którym nie brak humoru oraz istotnego rozwoju historii. Szkoda trochę, że niektóre zabiegi były tak przewidywalne, a tym samym cel fabularny na ten sezon pozostaje nieznany. A to jest potrzebne, aby nadało sensu całej historii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj