Wrogiem zwykłego żołnierza jest ten, kto staje naprzeciw niemu na polu bitwy. Wrogiem generała zaś często bywają politycy i decydenci. Tak też jest w najnowszym filmie z Brad PittWar Machine. Obraz ten jest bardzo mocno oparty na dokonaniach generała Stanleya A. McChrystala, który w latach 2009-2010 dowodził siłami koalicji w Afganistanie. Zresztą film początkowo startował pod tytułem Plan B jako opowieść o życiu tego nietuzinkowego dowódcy. Jednak z uwagi na możliwe kroki prawne ze strony McChrystala, zdecydowano się zastąpić go fikcyjną postacią Glena MacMahona. ‌‌War Machine łączy fakty z życia generała z absurdami i satyrą na wojnę w Afganistanie i polityką wokół niej zbudowaną. Narratorem filmu jest dziennikarz Rollig Stone, będący odpowiednikiem dziennikarza tego samego magazynu, który swoim artykułem spowodował odwołanie MacChrystaa. To słodko-gorzki obraz przegranej wojny, którą chce uratować genialny idealista. MacMahon to szalenie inteligentny człowiek, zapatrzony w siebie i w swój życiowy cel, jednak nie potrafiący wpisać się w realia, w których więcej wygrywa się, mając dobry PR i znajomości niż odpowiednią rangę. Pitt wypada w tej roli niesamowicie, nadając przy okazji sporo abstrakcji i przerysowania granej przez siebie postaci. To samo zresztą tyczy się większości aktorów grających w tym filmie. Mimo absurdalno-komediowego tonu, film ten stawia wiele mądrych pytań i budzi emocje. Zostawia widza z pytaniem, kto tu jest tak naprawdę zły. Bo przecież jak byśmy się zachowali, gdyby ktoś, nawet pod pozorem zaprowadzania porządku, najechał nasz kraj? Czyż nie złapalibyśmy za broń i nie zaczęli stawiać oporu? Czy jako państwa sojusznicze pozwolilibyśmy Ameryce dalej być "szeryfem" całego świata, czy jednak bralibyśmy pod uwagę przede wszystkim dobro naszego narodu? Jeśli chodzi o warsztat audiowizualny nie można mieć temu obrazowi nic do zarzucenia. W kwestii realizmu, nie znam aż tak dobrze biografii i dokonań McChrystala, żeby móc się do niej odnieść, jednak z ogólnodostępnych informacji można stwierdzić, że film jest im dość wierny. Jeśli chodzi o warstwę batalistyczną, to co prawda nie ma za wiele scen do oceny, ale zostały one wykonane z dbałością o szczegóły i wypadają autentycznie. Jeśli szukacie typowego filmu wojennego z dobrą akcją, to ‌War Machine Was zawiedzie, to samo jeśli szukacie głupiej komedyjki na wieczór. To film, który śmieszy, ale też pobudza szare komórki i stanowi fascynujące studium człowieka, który wierzył, że może wszystko, miał szczere intencje... wyszło jak zwykle.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj