The Little Friend, druga powieść Donny Tartt, był nominowany między innymi do Orange Prize i według opisu miał być to dojrzały thriller ze złożonymi postaciami oraz akcją prowadzoną z ogromną pewnością siebie. Część elementów z opisu się zgadza, jednak całość zdaje się być sporym nadużyciem, o czym można się przekonać po przeczytaniu już mniej więcej kilkudziesięciu stron powieści. Powieść ta, uznawana za thriller, zdecydowanie thrillerem nie jest. Jedynie pierwsze 100 stron trzyma się jeszcze tematu zabójstwa brata głównej bohaterki, jednak po pewnym czasie kluczowy wątek znika i w jego miejsce pojawiają się te związane z Harriet. Od tego momentu Donna Tartt kieruje swoją powieść w zupełnie innym kierunku, niż było to na początku. 12-letnia dziewczynka zadaje się z mordercami, ma do czynienia z jadowitymi wężami, a do tego zastanawia się, czy przypadkiem kogoś nie zabiła. Nie, to nie mogło się udać. Historia z każdą stroną staje się coraz bardziej absurdalna; momentami przecierałam oczy ze zdumienia i zastanawiałam się, czy aby na pewno ta sama autorka napisała Goldfinch, który był jedną z lepszych powieści, jakie przeczytałam w ubiegłym roku.
Fot. Znak
Naprawdę dobrze czytało się opisy dotyczące Harriet, głównej postaci ‎The Little Friend. Autorka stworzyła bohaterkę z krwi i kości, znającą swoje miejsce w świecie, twardą, pewną siebie i - jak się później okazuje - odważniejszą niż niejedna postać z klasycznych kryminałów. Nie można byłoby się więc do niczego przyczepić, gdyby nie fakt, że ma 12 ona lat (!), o czym autorka stale musi nam przypominać, w przeciwnym wypadku można byłoby pomyśleć, że czytamy historię 30-letniej kobiety. Za to sam sposób stworzenia świata już od początku przykuwa uwagę i jest to zdecydowanie największa zaleta tej powieści. Autorka umiejscawia bowiem bohaterów na przedmieściach, w których życie płynie własnym tempem, a dzięki dobremu warsztatowi wszystkie dźwięki i zapachy najzwyczajniej w świecie można usłyszeć i poczuć, czytając książkę. To znany zabieg ze Szczygła, byłam więc na to przygotowana i tym bardziej ucieszyłam się, że przynajmniej w tym aspekcie Donna Tartt po raz kolejny nie zawiodła. Może byłoby lepiej, gdyby nie fakt, że niespełna rok wcześniej pojawiła się inna książka autorki, która wzbiła się na wyżyny, a od dobrych pisarzy możemy przecież oczekiwać znacznie więcej. Mały przyjaciel rozczarowuje i pozostawia niesmak, już nie wspominając o zakończeniu, które jest ucięte w połowie zupełnie tak, jakby Tartt nie miała pomysłu na finał historii albo po prostu starała się zakończyć ją jakąkolwiek „głębią”, która tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że całość wyszła po prostu zwyczajnie i nijako.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj