Pewnego dnia lokalny autobus znika wraz z pasażerami – jakby rozpłynął się w powietrzu. Po jakimś czasie jedna z podróżujących nim osób wraca, lecz nie pamięta nic, co mogłoby pomóc rozwiązać zagadkę. Klementyna Kopp wraz ze swoją zgrają dziwnych bab próbuje odkryć, co się mogło stać, jednak ponosi porażkę. Wydawać by się mogło, że sprawa nigdy nie zostanie wyjaśniona – aż do dnia, gdy jedyny świadek zaginięcia zostaje zamordowany, a sprawę przejmuje Daniel Podgórski pod czujnym okiem mściwej Mari Carmen. Czy po trzynastu częściach Katarzyna Puzyńska jest w stanie nas czymś zaskoczyć? Jak się okazuje – tak. Gdy chodzi o sprawy kryminalne, autorka genialnie wodzi nas za nos i gdy wydaje nam się już, że wiemy wszystko – ona pokazuje, że tak naprawdę nie wiemy nic. To jest i była wielka siła i umiejętność Puzyńskiej, dzięki której wciąż z radością sięgaliśmy po jej powieści. Cieszę się również, że sprawy kryminalne nadal są na pierwszym planie, a kwestie obyczajowe – bardziej z boku. Zwłaszcza że wątki kryminalne szły autorce zawsze lepiej niż te z prywatnego życia bohaterów. Jednak jak sama struktura powieści jest odpowiednia, a wątek kryminalny to jak zwykle majstersztyk,
tak cała część obyczajowa mocno kuleje. Jasne, sam pomysł zgrai dziwnych bab z Klementyną Kopp na czele jest bardzo ciekawy, ale przez całą książkę miałam wrażenie, że postaci nie mają nam zbyt wiele do zaoferowania. Gdy rozdziały były przedstawiane  z perspektywy Malwiny, ta głównie myślała o relacji z Podgórskim, a gdy narrację przejmowała Weronika – cóż, miałam wrażenie, że każdy jej rozdział to „kopiuj-wklej” z poprzedniego. Zresztą, sama postać byłej żony Podgórskiego wydawała się od jakiegoś czasu autorce ciążyć – z głównej bohaterki w pierwszej części stała się postacią marginalną i zupełnie niepotrzebną. Piękna Weronika idealnie pasowała do lekkiego kryminału, jakim był „Motylek”. Jednak im mroczniejsze powieści się stawały, tym bardziej okazywało się, że ta postać nie ma nam za wiele do powiedzenia. I tak też jest tutaj – Weronika tylko płakała, że chce do córeczki, co jest w zupełności zrozumiałe, ale, no właśnie – naprawdę nic innego jeszcze nie dało się o niej napisać?
Źródło: Prószyński i S-ka
 Odnoszę wrażenie, że autorka straciła trochę miłości do niektórych swoich postaci. Wiele historii z ich prywatnego życia zostało pourywanych i nie wiadomo, czy kiedykolwiek dostaniemy odpowiedź co dalej – autorka ogłosiła na swojej grupie na Facebooku, że jest to na razie(?) koniec historii Lipowa. Czy definitywny? To się okaże.  Martwiec jako kolejna część serii, po której ma być następna, prezentuje się jak dobra powieść kryminalna z kulejącymi historiami obyczajowymi. Jednak traktując tę książkę jako finał 13-tomowej przygody, niestety zbyt wiele dobrego nie można powiedzieć. Pourywane wątki i historie bohaterów czy brak jakiejś kulminacji są  niestety rozczarowaniem dla czytelnika. I nie chodzi o to, że zakończenie było otwarte – bo nadal zakończenie powinno być jakieś. Daniel na przykład dostał zakończenie otwarte, ale ono było sensowne i jestem zadowolona, że tak zostawiliśmy tę postać, to z resztą nie mogę tego powiedzieć. Co ze wszystkimi bohaterami z Lipowa? Markiem? Pawłem? Jak się układa Weronice w byłym-nowym małżeństwie? Na to wszystko nie dostaniemy odpowiedzi. Martwiec był dobrą książką kryminalną, jednak wrażenie, że autorka straciła serce do swoich postaci, pozostaje. Może potrzebuje przerwy, by wrócić znów z chęcią do starych bohaterów – zobaczymy. Trudno traktować Martwca jako dobre zakończenie 13-tomowej sagi, choć jako kolejna część jest nieźle wykonanym rzemiosłem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj