Nowy odcinek "Marvel's Agent Carter" oferuje to, co w serialu najlepsze: klimat późnych lat 40., scenografię, kostiumy, wartką akcję i ciekawy główny wątek fabularny. Marvel trafił w dziesiątkę ze swoją bohaterką.
Dobrym pomysłem było rozłożenie fabuły na zaledwie 8 odcinków. Dzięki temu historia rozwija się w prawidłowym tempie, skupiając się na wątku głównym. A właściwie dwóch wątkach: krucjaty Carter w celu oczyszczenia imienia Starka oraz odkrywania tajemniczej organizacji zwanej Lewiatan.
Odcinek 5 przynosi kilka ważnych informacji, ale to, co najbardziej urzeka, to sposób, w jaki rozwija się sama postać Peggy oraz jej otoczenie. Po ostatniej rozmowie ze Starkiem, zrozumieniu, że ją okłamał, a Jarvis nic o tym nie wspomniał, Carter jest rozwścieczona. Widać to po jej ruchach, mimice i zachowaniu. Haley Atwell doskonale wciela się w postać twardej i zdecydowanej agentki żyjącej w trudnych, patriarchalnych czasach. Sceny, w których buntuje się przeciwko szefowi i najbliższym współpracownikom, pokazując, że nie jest tylko ładną buźką i sekretarką od kawy, są doskonałe. Po twarzach rozmówców widać, że są zaskoczeni. Szczególnie Thompson, któremu wyraźnie podoba się Peggy, ale woli traktować ją z góry. Ale w końcu i on się otwiera, a choć jego historia jest dosyć sztampowa, to przynajmniej trochę tłumaczy jego zachowanie. Zresztą wspólna akcja może im wyjść na dobre i zmienić wzajemne postrzeganie się.
Wokół czego więc tym razem kręci się historia? Oczywiście Lewiatana i wiadomości, którą widzieliśmy pod koniec poprzedniego odcinka. Okazuje się ona szyfrem, który - o dziwo - umie złamać tylko Carter, czym wprawia w konsternację wszystkich zebranych. Treść wiadomości wysyła bohaterów aż do ZSRR, co jest jedynie pretekstem do licznych nawiązań scenarzystów.
[video-browser playlist="660622" suggest=""]
A tych jest całkiem sporo i to one stanowią o sile odcinka. Już sam początek, pokazujący najprawdopodobniej program Czarnych Wdów, przybliża nam postać Dottie, której umiejętności widzieliśmy we wcześniejszych epizodach. Jest ona niezdrowo zafascynowana Peggy, co ma najprawdopodobniej związek z Lewiatanem. Aż miło sobie wyobrazić, jak kilkadziesiąt lat później w podobnym miejscu przechodzi trening Natasha, członkini Avengers.
Najważniejsze jest jednak pojawienie się "Dum Dum" Dugana i Wyjących Komandosów. Doskonale ogląda się współpracę Carter z dawnymi kompanami Kapitana Ameryki i jej przemianę podczas tych akcji. Peggy jawi się wtedy jako zdecydowana, zdyscyplinowana agentka, niekrępująca się seksistowskimi uwagami i pełnymi politowania uśmieszkami swoich współpracowników.
Nie sposób nie wspomnieć o Sousie, który jest bardzo bystry i spostrzegawczy. Wpadł na trop Peggy i aż nie mogę się doczekać rozwoju tego motywu.
"
Marvel's Agent Carter" po raz kolejny udowadnia, że Marvel coraz lepiej radzi sobie w temacie seriali. Technicznie jest to produkcja na najwyższym poziomie, z doskonałą scenografią, kostiumami i całym tłem obyczajowym oddającym klimat tamtych lat. Postacie są barwne, a aktorzy - dobrani perfekcyjnie. Fabuła posuwa się do przodu i tylko żal, że czekają nas jeszcze zaledwie 3 odcinki.
Czytaj również: „Marvel’s Agent Carter” 01×05 – odniesienia do komiksów
Kilka ciekawych scen akcji, doskonałe nawiązania do filmów Marvela i ciekawie rozwijany wątek główny to zalety tej produkcji. Po średnio udanym 1. sezonie „
Agentów T.A.R.C.Z.Y.” i naprawdę niezłym 2. studio łapie wiatr w żagle i wypuszcza coraz lepsze produkty. "
Marvel's Agent Carter" jest tego doskonałym przykładem. Chcę więcej!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h