Premierowy odcinek Mayans MC pozostawiał wiele do życzenia, drugi epizod to już zupełnie inna para kaloszy. Serial znacząco podnosi poziom. Jeśli opowieść będzie nadal toczyć się w takim rytmie, nowy serial Kurta Suttera ma szansę zaskoczyć.
W świetle tego, co wydarzyło się w bieżącym odcinku, premierę trzeba traktować jako wprowadzenie, przedstawiające nam kontekst fabularny i zarysowujące sylwetki najistotniejszych postaci. Teraz opowieść się pogłębia poprzez wprowadzenie dodatkowych, ważnych elementów. Przede wszystkim jednak rzuca się w oczy bardzo pieczołowity rozwój bohaterów - coś, co było praktycznie nieobecne w pierwszym odcinku. Powierzchowne potraktowanie motocyklistów i ich adwersarzy nie nastrajało optymistycznie przed całym sezonem. Na szczęście drugi epizod ten problem rozwiązuję, dając nam z nawiązką to, czego wszyscy oczekiwaliśmy.
Co ciekawe, najwięcej czasu ekranowego nie dostaje życie wewnętrzne któregoś z motocyklistów, a baron narkotykowy Miguel Galindo oraz jego rodzina. Już początek serialu wprowadza nas na drogę fabularną, którą przemierzamy z tą postacią. Rebelianci napadają na jego żonę i porywają syna. Teraz Miguel musi zrobić wszystko, aby go odzyskać. Nie jest to jednak proste, ponieważ jego pozycja nie pozwala mu poświęcić się w stu procentach sprawom osobistym. Tym samym podejmuje kontrowersyjną decyzję, zadowalając swoje otoczenie i wchodząc w buty ojca.
Galindo w drugim odcinku
Mayans MC jawi nam się wręcz jako postać szekspirowska. Król bez korony, który wcale nie jest panem własnego losu, raz za razem musi wybierać między miłością do bliskich a swoim dziedzictwem. Jego sylwetka zostaje wspaniale rozpisana, przez co fabuła nabiera wreszcie unikatowego wyrazu, stając w kontrze do historii znanych z
Sons of Anarchy. W omawianym odcinku widać raczej
Narcos, choć to też jest ślepa uliczka, bo przecież Miguel stanowi jedynie fragment układanki. Dużo czasu ekranowego dostają również pozostali członkowie familii Galindo. W serialu pojawia się kolejna dysfunkcyjna mama, rządząca życiem swojego syna oraz decyzyjny doradca ojca Miguela. Na znaczeniu zyskuje również żona mafiosa, którą jak wiemy, łączy specyficzna więź z Ezekielem.
Galindo nie jest postacią oczywistą. Ten dwuznaczny bohater kreowany jest na czarny charakter, którego wybory nie wynikają z głęboko zakorzenionego zła, a raczej z bólu i cierpienia towarzyszącego jego życiu. Aby stworzyć więź emocjonalną między nim a widzem, twórcy serwują nam opowieść o jego przeszłości i wyborze, dokonanym przez jego ojciec. Miguel musi, niczym szekspirowski Makbet, osiągnąć wielkość, będąc znienawidzonym przez świat. Poświęcenie swojego syna to pierwszy krok do tego.
Miguel nie wie jednak, że synowi nic nie grozi, bo pieczę nad nim sprawuje EZ. Główny bohater
Mayans wciąż niewiele mówi i nadal nie imponuje charyzmą. Sceny z Ezekielem nie należą do najlepszych, ale nie da się odmówić uroku jego wizytom w sklepie mięsnym ojca. Z kolei powoli, lecz ciekawie zaczęli rozwijać się pozostali członkowie gangu. W omawianym odcinku najwięcej czasu ekranowego z drugoplanowych motocyklistów dostaje Coco, który funduje nam dość zaskakujące i nieco szokujące zakończenie odcinka. Podobne rozwiązania znamy z
Synów Anarchii. Fajnie, że i tym razem twórcy nie zapominają o pozostałych gangsterach, poświęcając każdemu z nich nieco czasu.
Obszerny wątek Galindo jest najmocniejszym akcentem Escorpión/Dzec. Pozostałe motywy koncentrują się wokół zabawy w kotka i myszkę między rebeliantami a poszukującą syna Miguela ekipą. Fabułę przepełniają lepsze i gorsze sceny akcji, ale nie to jest największą siłą epizodu. Kontekst polityczno-społeczny sprawia, że
Mayans zbacza z drogi wytyczonej przez
Synów Anarchii. Podczas budowania świata serialu, akcenty stawiane są w zupełnie innych miejscach, niż w poprzedniej produkcji
Kurt Sutter. To nadal ta sama, brutalna opowieść o zdradzie, żądzy władzy i nienawiści, ale tym razem pokazana w innych barwach. Rewolucyjny charakter konfliktu między Kartelem, a rebeliantami nadaje wszystkiemu kontekst polityczny. Obie strony stosują bezkompromisowe metody, aby osiągnąć swój cel, co sprawia że trudno się opowiedzieć po jednej ze stron. W środku tego bałaganu znajdują się nasi bohaterowie, grający na dwa fronty. Czy może być lepszy punkt wyjścia dla krwistego thrillera?
Zapomnijmy poprzedni epizod. To ten odcinek powinien rozpocząć nową sagę w świecie
Synów Anarchii. Odpowiednio zbalansowany dramatyzm pozwala nam wczuć się w losy bohaterów, którzy już nie są papierowymi postaciami. Wciąż przed
Mayans MC dużo pracy, aby osiągnąć poziom swojego poprzednika, ale po omawianym epizodzie przyszłość serialu nie jawi się już w czarnych barwach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h