Wyobraźmy sobie sytuację, że we współczesnym, ogarniętym konfliktami, świecie pojawia się człowiek podający się za Mesjasza. Żeby było jeszcze ciekawiej, uczyńmy z niego osobę arabskiego pochodzenia, niebędącą jednak muzułmaninem. Ów prorok naucza bowiem o sprawach uniwersalnych, a jego idea religii ma więcej wspólnego z tym, co mówił niegdyś Jezus niż Mahomet. Mesjasz zyskuje coraz większy posłuch wśród ludzi. Jego zasięg oddziaływania wykracza poza Bliski Wschód i trafia do Ameryki, a stąd na cały świat. Mesjasz nie tylko mówi odważne, prawdziwe i niepopularne rzeczy, ale też czyni cuda. Cuda, które jednak da się zakwestionować. Nie wszyscy bowiem wierzą w to, że nasz prorok jest w rzeczywistości nowym Jezusem. Służby specjalne poszczególnych mocarstw próbują rozwiązać zagadkę tajemniczej postaci. Na jaw wychodzi coraz więcej szczegółów z jego przeszłości, ale wciąż nie ma odpowiedzi na najważniejsze pytanie: kim jest Mesjasz i czy w rzeczywistości został zesłany przez Boga. Jasne jest tylko jedno: po jego pojawieniu się nic nie będzie takie same. Powyższe jest zaledwie punktem wyjścia do historii zaprezentowanej w serialu Mesjasz. Punktem wyjścia, który wcale nie gwarantuje niezwykłej i dającej do myślenia opowieści. Wręcz przeciwnie – tak rozpoczęta historia o charakterze religijnym mogłaby bardzo łatwo wpaść w koleiny pretensjonalności i górnolotności. Na szczęście w nowym serialu Netflixa nic takiego nie ma miejsca. Mesjasz idzie bowiem drogą wytyczoną przez seriale typu Homeland. Przedstawia nam zaistniały problem z idealnie nakreślonym kontekstem geopolitycznym. Jednym słowem, produkcja stawia na realizm i autentyczność. Serial z manierą charakterystyczną dla telewizyjnych doniesień medialnych stara się odpowiedzieć na pytanie: co by się stało, gdyby we współczesnym świecie naprawdę pojawiła się taka osoba. Mamy więc tutaj do czynienia z czymś na kształt lustrzanego odbicia naszej rzeczywistości w hipotetycznej sytuacji, która w przeciągu kilku chwil stawia na głowie istniejące status quo. Toczące się wydarzenia obserwujemy z wielu perspektyw. Patrzymy na sytuację zarówno oczami walczących o życie imigrantów z Syrii, jak i żyjących w przepychu Amerykanów. Śledzimy kroki agentów CIA, FBI i Mosadu, próbujących rozwikłać zagadkę Mesjasza. Podglądamy przedstawicieli poszczególnych Kościołów, którzy starają się jakoś zareagować na to, co się właśnie dzieje. Najważniejsze jest jednak to, że serial ani na moment nie wpada w mentorski ton. W jego miejsce pojawiają się pytania i wątpliwości. Coraz więcej i więcej, aż widz sam zaczyna patrzeć na nasz świat, przez pryzmat tego, co dzieje się na ekranie. W pewnych momentach produkcja jest bardzo odważna. Zostawia w tyle poprawność polityczną, uwypuklając hipokryzje i fundamentalizmy danych narodów i społeczności. Zestawia to z naukami rzekomego Mesjasza, jednak nie daje jasnej odpowiedzi, która droga jest właściwa. Pewne zachowania proroka są bowiem dyskusyjne i bardzo kontrowersyjne. Powyższe wydaje się esencją formatu – ten relatywizm stanowi zarówno wyróżnik serialu, jak i jego siłę napędową. Fabułę Mesjasza trudno omówić bez wchodzenia w spoilery. Zaznaczyć jednak trzeba, że abstrahując od religijnej tematyki, mamy tutaj do czynienia zarówno z pierwszorzędnym, trzymającym w napięciu do ostatnich minut thrillerem, jak i poruszającym dramatem, przedstawiającym losy ludzi będących w kryzysie. Coś dla siebie znajdą tutaj również miłośnicy metafizyki, szczególnie tej przedstawianej mniej bajkowo, a bardziej realistycznie. Wszystkie drogi fabularne są doskonale ze sobą spięte i koncentrują się wokół postaci tytułowego bohatera. Mesjasz jest wielką zagadką, która intryguje, niepokoi, ale też daje nadzieję. Doskonale zagrany i napisany bohater, mimo że nie bryluje na pierwszym planie, jest kluczem do wszystkiego, co oglądamy. Odgrywa ważną rolę w warstwie sensacyjnej, jak i stanowi klucz do wątków obyczajowych.
fot. Netflix
+7 więcej
Na koniec warto wspomnieć o obsadzie, która mimo braku dużych nazwisk perfekcyjnie, wywiązuje się ze swoich aktorskich obowiązków. W rolach głównych występują Michelle Monaghan, John Ortiz, Tomer Sisley i Mehdi Dehbi. Ten ostatni wciela się w tytułowego bohatera, a jego kreacja jest magnetyczna i intrygująca. Mimo że pierwsze skojarzenia przywodzą na myśl postać Jezusa, już po kilku odcinkach jasne jest, że Al-Massih nie jest biblijnym zbawicielem. To ktoś zupełnie inny, a z każdym kolejnym epizodem serial oddala się od Nowego Testamentu. Zamiarem twórców nie było skupianie się tylko na ideach jednej religii, a zaczerpnięcie tego, co najważniejsze ze wszystkich dogmatów wiary. Serial więc w żadnym wypadku nie jest antyislamski (takie głosy dało się słyszeć, gdy Netflix zapowiedział swoją produkcję). Serial piętnuje pewne tendencje istniejące we współczesnym świecie, ale z pewnością nie uderza w żaden ze światopoglądów. Trzymający w napięciu thriller, parapsychologiczny dramat, religijny moralitet, głos w dyskursie o problemach współczesnego świata – Mesjasz ma w sobie wszystko, co powinien posiadać wciągający serial. Trudno oprzeć się oglądaniu odcinka za odcinkiem, nie tylko dlatego, że jesteśmy ciekawi prawdziwej tożsamości tytułowego bohatera. Świetnie poprowadzona opowieść wciąga bez reszty i praktycznie każdy wątek ma w sobie coś, co przyciąga i zmusza do dalszego oglądania. Format powinien wywołać dyskusje na świecie i podbić serca wielu serialomaniaków. Gdy kurz opadnie po premierze, być może wrócimy do spoilerowego omówienia, ponieważ w tym przypadku zdecydowanie jest o czym pisać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj