"Wicked City" - nowy amerykański serial - już od pierwszych minut kusi nas nostalgicznymi klimatami lat osiemdziesiątych. Hollywoodzkie nocne życie jest pełne młodych chętnych dziewczyn, przystojnych facetów, głośnej muzyki, narkotyków i szybkich związków. W takim środowisku idealnie czują się drapieżniki - i z pewnością jest ich tam cała masa. „Wicked City” to opowieść właśnie o nich. Gdyby była po prostu obyczajową opowiastką o takich czasach, mówiliśmy o drapieżnikach seksualnych. To jednak także kryminał – po kilku minutach pojawia się więc nóż i pierwsze zwłoki, a potem zaczyna się śledztwo. To serial z coraz popularniejszego (również w USA) nurtu ciągłych kryminałów. Tu nie ma jak w serialach proceduralnych wyjaśniania sprawy w jednym odcinku - tu morderca się dopiero rozkręca. No i przede wszystkim znamy go od samego początku. Nie śledzimy sprawy, zastanawiając się, kto zabił - od pierwszych minut to wiemy. Mamy więc tu zupełnie inny suspens. Gdy bohaterowie (policjant i zabójca) mijają się w klubie, jesteśmy w pełni świadomi kto jest kim i o co w tej scenie chodzi. I trzeba przyznać, że twórcy nieźle potrafią to napięcie wygrać. Równie dobrze bawią się przedstawieniem nam realiów, niby nieodległych, a jednak jakże innych od naszych. To przecież bardziej czasy „Policjantów z Miami” niż „CSI”. Tu nie tylko nie ma komórek, a komputery są czymś mało praktycznym - to czasy, gdy dziennikarze, by zdobyć zdjęcia ofiary, wchodzą po schodach pożarowych i fotografują wszystko, co im się żywnie podoba. Słynny Bulwar Zachodzącego Słońca w Hollywood jest pięknie pokazany i roi się od ładnych dziewczyn oraz przystojnych chłopaków w tamtych niezapomnianych stylizacjach, a na scenie nocnego klubu wije się sam Billy Idol. [video-browser playlist="695384" suggest=""] W pilocie widzimy pierwsze zabójstwa, ale też bliżej poznajemy wszystkie strony konfliktu. Z jednej strony - parę policjantów, którzy dopiero zaczynają współpracować (i nie jest to dobra współpraca); z drugiej - przystojnego zabójcę, który chyba nie chce też być sam (w najróżniejszych znaczeniach). Oczywiście trzecią stroną układu jest prasa – jak już wspomniałem, o zwyczajach mocno odmiennych niż dziennikarze, jakich znamy ze współczesnych fabuł. Silną stroną "Wicked City" jest też obsada – Jeremy Sisto jako zmęczony, doświadczony gliniarz świetnie się sprawdza, a pomiędzy znanym z „Plotkary” Edem Westwickiem a Eriką Christensen od razu czuć chemię. Mnie najbardziej urzekła jednak grająca dziennikarkę Taissa Farmiga (tak, nazwisko znaczące - to młodsza siostra Very). No i czekam na więcej naszej Karoliny Wydry. W „Czystej krwi” mocno dała się zauważyć; mam nadzieję, że i tu nie da się szybko zabić. W sumie - to serial, który dobrze rokuje, jeśli więc utrzyma poziom pilota, chętnie do niego wrócę w kolejnych tygodniach.  
źródło: materiały prasowe
"Wicked City" zadebiutuje w Polsce 29 października na antenie TVN 7 o godzinie 22:15 - zaledwie dwa dni po premierze w USA.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj