„Miasto zła”: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 29 października 2015Trzydzieści lat temu Los Angeles był miastem wręcz zabójczo rozrywkowym - z naciskiem na "zabójczo". Oceniamy pilotowy odcinek serial "Miasto zła".
Trzydzieści lat temu Los Angeles był miastem wręcz zabójczo rozrywkowym - z naciskiem na "zabójczo". Oceniamy pilotowy odcinek serial "Miasto zła".
"Wicked City" - nowy amerykański serial - już od pierwszych minut kusi nas nostalgicznymi klimatami lat osiemdziesiątych. Hollywoodzkie nocne życie jest pełne młodych chętnych dziewczyn, przystojnych facetów, głośnej muzyki, narkotyków i szybkich związków. W takim środowisku idealnie czują się drapieżniki - i z pewnością jest ich tam cała masa. „Wicked City” to opowieść właśnie o nich. Gdyby była po prostu obyczajową opowiastką o takich czasach, mówiliśmy o drapieżnikach seksualnych. To jednak także kryminał – po kilku minutach pojawia się więc nóż i pierwsze zwłoki, a potem zaczyna się śledztwo.
To serial z coraz popularniejszego (również w USA) nurtu ciągłych kryminałów. Tu nie ma jak w serialach proceduralnych wyjaśniania sprawy w jednym odcinku - tu morderca się dopiero rozkręca. No i przede wszystkim znamy go od samego początku. Nie śledzimy sprawy, zastanawiając się, kto zabił - od pierwszych minut to wiemy. Mamy więc tu zupełnie inny suspens. Gdy bohaterowie (policjant i zabójca) mijają się w klubie, jesteśmy w pełni świadomi kto jest kim i o co w tej scenie chodzi.
I trzeba przyznać, że twórcy nieźle potrafią to napięcie wygrać. Równie dobrze bawią się przedstawieniem nam realiów, niby nieodległych, a jednak jakże innych od naszych. To przecież bardziej czasy „Policjantów z Miami” niż „CSI”. Tu nie tylko nie ma komórek, a komputery są czymś mało praktycznym - to czasy, gdy dziennikarze, by zdobyć zdjęcia ofiary, wchodzą po schodach pożarowych i fotografują wszystko, co im się żywnie podoba. Słynny Bulwar Zachodzącego Słońca w Hollywood jest pięknie pokazany i roi się od ładnych dziewczyn oraz przystojnych chłopaków w tamtych niezapomnianych stylizacjach, a na scenie nocnego klubu wije się sam Billy Idol.
[video-browser playlist="695384" suggest=""]
W pilocie widzimy pierwsze zabójstwa, ale też bliżej poznajemy wszystkie strony konfliktu. Z jednej strony - parę policjantów, którzy dopiero zaczynają współpracować (i nie jest to dobra współpraca); z drugiej - przystojnego zabójcę, który chyba nie chce też być sam (w najróżniejszych znaczeniach). Oczywiście trzecią stroną układu jest prasa – jak już wspomniałem, o zwyczajach mocno odmiennych niż dziennikarze, jakich znamy ze współczesnych fabuł.
Silną stroną "Wicked City" jest też obsada – Jeremy Sisto jako zmęczony, doświadczony gliniarz świetnie się sprawdza, a pomiędzy znanym z „Plotkary” Edem Westwickiem a Eriką Christensen od razu czuć chemię. Mnie najbardziej urzekła jednak grająca dziennikarkę Taissa Farmiga (tak, nazwisko znaczące - to młodsza siostra Very). No i czekam na więcej naszej Karoliny Wydry. W „Czystej krwi” mocno dała się zauważyć; mam nadzieję, że i tu nie da się szybko zabić.
W sumie - to serial, który dobrze rokuje, jeśli więc utrzyma poziom pilota, chętnie do niego wrócę w kolejnych tygodniach.
"Wicked City" zadebiutuje w Polsce 29 października na antenie TVN 7 o godzinie 22:15 - zaledwie dwa dni po premierze w USA.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat