Komiks o miesiącu miodowym? Kto w ogóle wpadł na taki pomysł? Nawet pojawiające się w tytule safari niespecjalnie jest w stanie uatrakcyjnić pierwsze wrażenie. I jak to bywa z pochopnymi sądami, bliższe spojrzenie na komiks Jessego Jacobsa weryfikuje początkowe skojarzenia.
Safari Honeymoon to jedna z takich pozycji, które wymykają się jednoznacznym klasyfikacjom. Niezwykle trudno jest też streścić ich fabułę tak, by zbyt wiele nie zdradzić (a raczej, by nie odsłonić w pełni autorskiego zamysłu). Generalnie już sam tytuł mówi to, co najważniejsze, a jednocześnie skrywa sedno. Bo tak, Jacobs stworzył komiks o nowożeńcach w egzotycznej scenerii… tylko nic tam nie jest takie, jak by się po takim opisie wydawało.
Już pierwsze kadry pokazują przedziwne zwierzęta, nierzeczywistą scenerię i mocno abstrakcyjne dialogi. Chwilę zajmuje zanim czytelnik zagłębi się w całość, gdyż autor bardzo powoli odkrywa karty; ba, większość zagadek pozostaje niewiadomą do samego końca. Sama narracja również nie jest linearna, bardziej składa się z osobnych scen przerywanych początkowo niezrozumiałymi wstawkami z życia w fantastycznej dżungli, w której wszystko czyha na życie bohaterów, a jednocześnie funkcjonuje jako przedziwny ekosystem.
Gdy jednak czytelnik przyzwyczai się już do formy Miesiąca miodowego na safari, odkryje, że generalnie fabuła komiksu jest prosta, podobnie jak jego przesłanie – choć, dodajmy, nie oznacza to, iż jest ono banalne. Są tu przede wszystkim elementy klasycznej opowieści o miłości: oddanie, poświęcenie, zauroczenie wbrew logice i faktom. I choć postacie raczej nie zyskają naszej sympatii, to wcale nie życzy im się źle w zabójczej scenerii, w jakiej przyszło im spędzać miesiąc miodowy.
Graficznie komiks dostosowany jest do fabuły, razem tworząc niepokojącą, zakręconą całość. Kadry utrzymane są w jednolitych barwach – Jacobs wykorzystuje w zasadzie wyłącznie biel, czerń i kolor zielony. Za ich pomocą przedstawia niesamowite, fantastyczne wizje, albo też obrazy ukazujące świat przerysowanym i nierzeczywistym – od postaci do fauny i flory.
Trudno jednoznacznie ocenić Miesiąc miodowy na safari. Czytelnicy lubujący się w bardzo abstrakcyjnych pomysłach i niestandardowym podejściu do prowadzenia fabuły zapewne będą zachwyceni. Jednakże dla mnie stężenie absurdu było nieco zbyt wysokie, co rzutuje na ostateczną ocenę.