O Moonlight mówi się dużo w kontekście Ocarów. Czy faktycznie ten niezależny dramat może rywalizować o wielkie nagrody?
Odpowiadając na pytanie z samego początku – i tak i nie. Z jednej strony powinien mieć szansę, ponieważ jest to bardzo dobry film, który wymyka się stereotypowemu podejściu do homoseksualizmu i tożsamości płciowej, ale z drugiej jego kameralność, subtelność i brak emocjonalnych wybuchów, co poniektórym mogą nie wystarczyć. A trudna i wciąż niepopularna tematyka - nawet odstraszyć. Chciałabym się mylić, ale jeśli chodzi o Oscary to szansę na nominację ma jedynie znakomita w swojej roli destrukcyjnej matki Naomi Harris.
W
Moonlight świat oglądamy oczami jednego bohatera, ale aż z trzech perspektyw. Chirona poznajemy jako małego chłopca, później nastolatka, a na koniec dorosłego mężczyznę. Film podzielony jest na trzy akty, a każdy z nich skupia się na rozwoju tożsamości bohatera, na jego przeżyciach wewnętrznych i życiu zewnętrznym i świetnie pokazuje to, jak to drugie mocno wpływa na te pierwsze. Kwestia tego, jak mocno na kształtowanie dorosłości oddziałuje dzieciństwo i adolescencja była bardzo ważna dla reżysera. Skupia na tym wiele uwagi.
Mimo tego, że w
Moonlight nie uświadczymy wielkich scen, które rozdzierają serce, to w powietrzu aż kotłuje się od nadmiaru emocji i uczuć. W większości trudnych i bolesnych. Chiron próbuje przepracować brak ojca, niedostatek miłości i uwagi od wiecznie naćpanej matki, brak akceptacji społecznej i wątpliwości co do swojej seksualności. Jego zmagania są jednak bardzo ciche i pozbawione głośnych manifestacji. Uderza za to ich szczerość i czystość – mogą być bolesne i niewygodne, ale zawsze są prawdziwe.
Wyżej wspomniałam już o doskonałej roli Naomi Harris, ale pochwalić należy wszystkich aktorów – zarówno trójkę artystów portretujących głównego bohatera, jak i drugi plan. Każdy z nich doskonale wpasował się w tę wyciszoną, przemyślaną i konsekwentnie prowadzoną historię. Dobrze, że taki film powstał, bo jest on idealną odpowiedzią na płaskie i płytkie filmy zarówno o „trudnym dzieciństwie” jak i o homoseksualistach.
Moonlight wychodzi poza ramy tego, czym według niektórych powinien homoseksualizm być i kpi sobie z ich wydumanych przypuszczeń na temat tego, jak powinno wyglądać odkrywanie własnej seksualności.
Dodatkowo stoi on na bardzo wysokim poziomie pod względem technicznym – doskonałe zdjęcia, montaż i muzyka ułatwiają wejście w ten świat, wczucie się w tę niepowtarzalną atmosferę. I najważniejsze –
Moonlight z łatwością może być przyczółkiem do refleksji, których się nie spodziewacie.
Recenzja pierwotnie została opublikowana 30 października 2016 roku
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h