Finałowy odcinek 1. sezonu Mrocznych materii to godne zakończenie nowej przygody na serialowej mapie świata. Oceniam.
W finale 1. sezonu
Mrocznych materii Lyra dociera z Rogerem do kryjówki Lorda Asriela. Bohaterka jednak z każdą kolejną chwilą zaczyna przeczuwać, że za badaniami jej ojca kryje się coś znacznie mroczniejszego. Magisterium wyrusza, aby powstrzymać Asriela. W tym czasie Lord Boreal odkrywa, że kluczem do jego planu nie są listy Johna Parry'ego, a syn podróżnika, William.
Bardzo dobrze, że twórcy w finałowym odcinku postanowili zagłębić się w relację Lyry i Lorda Asriela. To nadało inny wymiar i koloryt całej historii.
James McAvoy doskonale sprawdza się w tej produkcji jako zimny, bardzo mroczny człowiek zaślepiony realizacją własnych celów. To, jak aktor potrafił przekazać na ekranie brak empatii i toksyczność osobowości swojej postaci, zasługuje na słowa uznania. Podobnie sprawa ma się przy
Dafne Keen, której Lyra w tym wypadku jest całkowitym przeciwieństwem Asriela. Młoda aktorka tym razem znacznie bardziej postawiła na tę swoją emocjonalną stronę, co bardzo dobrze zagrało w kontraście do kreacji McAvoya. Bardzo dobrze oglądało mi się toksyczną relację tego duetu. Za to ogromny plus dla scenarzystów i aktorów.
Mimo że produkcja HBO i BBC jest realizowana z ogromnym rozmachem, to finał sezonu miał wręcz kameralny charakter, co wcale nie jest w tym przypadku minusem. Twórcy zdecydowanie postawili na rozwój relacji i psychologiczny aspekt postaci niż na efekciarstwo. Muszę przyznać, że wyszło im to na dobre. Pod względem dramaturgii, emocjonalności i nakreślenia relacji wszystko zadziałało jak należy. Nie znaczy to jednak, że zabrakło pewnych widowiskowych scen i dobrych efektów. Te stały na bardzo dobrym poziomie, a realizacyjnie w poszczególnych scenach również wszystko było dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Najlepszym przykładem jest tutaj sekwencja ostrzału laboratorium Asriela, którego broniły niedźwiedzie pancerne. Nie było tutaj spektakularnych efektów, jednak nie były one potrzebne. Twórcy pokazali, jak mniejszymi nakładami komputerowych sztuczek można stworzyć naprawdę świetny efekt.
W finale zabrakło mi rozwinięcia wątku Marisy Coulter granej przez
Ruth Wilson. W odcinku stanowiła ona raczej tło dla historii, co nie powinno się zdarzyć. To jedna z najlepiej napisanych postaci w tym serialu i zdecydowanie zasługuje na coś więcej. Jednak zapewne twórcy naprawią to od razu w kolejnym sezonie. Poza tym scenarzyści bardzo dobrze nakreślili poszczególne aspekty fabuły na następną serię. Chodzi między innymi o przejście Lyry i Willa do innego wymiaru. To wszystko sprawia, że naprawdę czekam na kolejną odsłonę i jestem bardzo ciekaw, co się w niej stanie. Tak według mnie powinno się pobudzać apetyt na więcej.
Finałowy odcinek 1. sezonu
Mrocznych materii to naprawdę dobre zakończenie, świetnie zamykające niektóre wątki i znakomicie nakreślające inne, które zobaczymy w kolejnej serii. Jak dla mnie ten serial to jedna z najlepszych produkcji 2019 roku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h