Serial Mroczne materie powrócił z finałowym sezonem. Oceniam dwa pierwsze odcinki!
Mroczne materie to produkcja, w której od pierwszych odcinków ważą się losy świata. Jednak to dopiero w 3. sezonie w pełni wybrzmiewają zagrożenia i skala poszczególnych wydarzeń. I tak Lord Asriel zbiera swoich sojuszników, aby raz na zawsze rozprawić się z Magisterium i Zwierzchnością, mrocznym aniołem władającym Niebem. W tym czasie Marisa pragnie trzymać Lyrę z daleka od konfliktu. Utrzymuje ją w stanie przypominającym dziwny rodzaj śpiączki. Natomiast Will przemierza krainy w poszukiwaniu swojej przyjaciółki. Po drodze spotyka sojuszników.
Mroczne materie przez dwa sezony zapowiadały epicki finał, który miał wydarzyć się w trzeciej serii. Może dwa pierwsze odcinki nie do końca pokazują rozmach realizacyjny konfliktu Magisterium z oddziałami Asriela, ale twórcy bardzo zgrabnie wplatają aurę epickości praktycznie w każdą scenę. Potrafią sprawić, że grozę i stawkę nadchodzących wydarzeń czuć nawet w kameralnych scenach – np. rozmowach między Asrielem a Ogunwe czy Willem i Aniołami. Twórcy po raz kolejny pokazali, jak za pomocą scenariusza budować atmosferę oczekiwania.
To oczywiście nie oznacza, że w tej blockbusterowej produkcji nie widać budżetu. Objawia się on w wyjątkowej sferze wizualnej.
Mroczne materie zawsze oferowały widzom fantastyczne efekty i krajobrazy. I tym razem twórcy świetnie balansują na ekranie mrok z pozytywnymi elementami. Groza wojny w obozie Asriela i demoniczność siedziby Magisterium są tonowane za pomocą obrazów kryjówki Marisy i Lyry nad wodą czy pięknych miejsc, w których przebywa Will. Serial nadal stoi na bardzo wysokim poziomie, jeśli chodzi o wykonanie.
Brakowało mi Lyry. Oczywiście w pewien sposób jej stan został wytłumaczony, ale nie zmienia to faktu, że można było dać jej więcej scen, by
Dafne Keen wniosła swoją energię do serialu już w pierwszych odcinkach. Na szczęście za chwilę ta sytuacja się zmieni. Pewnie nie czepiałbym się tak tego, gdyby nie fakt, że Will nie jest postacią, która sama mogłaby udźwignąć całą produkcję. Zawsze lepiej sprawdzał się w duecie z Lyrą i to widać w omawianych epizodach. Miejscami jest po prostu nudny.
Amir Wilson nie potrafi oddać charyzmy swojego bohatera.
Na szczęście w kontrze do Willa mieliśmy dwie świetnie zagrane postacie. Chodzi mi o Marisę i Asriela.
James McAvoy w roli ojca Lyry miał sporo czasu, by zaprezentować się z dobrej strony. I tę szansę w pełni wykorzystał. Aktor doskonale łączy dwa zupełnie różne oblicza. To charyzmatyczny lider, który pragnie poprowadzić ludzi do walki o lepszy świat, i psychopata, który nie cofnie się przed niczym, aby zrealizować swój plan. To widać choćby w scenie, w której torturuje złapanego anioła. Do tego
Ruth Wilson po raz kolejny udowadnia, że Marisa jest jedną z najlepiej napisanych i zagranych postaci w
Mrocznych materiach. Również ona doskonale równoważy mroczne i troskliwe oblicza bohaterki. Co najlepsze, Wilson nie szarżuje w tej kreacji, a spokojnie odgrywa wszystkie emocje. Sprawia, że widz może je w pełni odczuć.
Premierowe odcinki 3. sezonu
Mrocznych materii udowadniają, że to produkcja, która stoi na bardzo wysokim poziomie. Dobra fabuła, piękna sfera wizualna i doskonałe aktorstwo to najsilniejsze punkty nowych epizodów. Polecam.
Zobacz ten serial w Playerze!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h