Nietrudno zauważyć, że już w 3. serii scenarzyści mieli spore problemy z wątkiem przewodnim, który - delikatnie mówiąc - prezentował się bardzo przeciętnie i nie był w stanie zainteresować widza jak w poprzednich dwóch sezonach. Co prawda pomysły na pojedyncze odcinki wciąż były świetne, a nawet momentami genialne (jak chociażby ten, kiedy znajdujemy China w więzieniu), jednak Hawaii Five-0 zawsze było proceduralem z wyrazistym i porywającym wątkiem głównym. Z tym większą przykrością muszę stwierdzić, że rozwiązanie majowego cliffhangera (który, swoją drogą, też nie był za bardzo pomysłowy) było banalne - wręcz zszokowało swoją prostotą. Tak więc w czasie trwania premierowego odcinka, pomimo odwoływania się do wcześniej rozwiązywanych spraw oraz Wo Fata, twórcy nie byli w stanie zaciekawić widza. Wydaje się, że tak wątek owego czarnego charakteru, jak i rodziny McGarretów, uległ bezpowrotnemu wypaleniu i nie pomoże mu w tym nawet końcowy (znowu!) przewidywalny cliffhanger.

"Sprawa tygodnia" zaprezentowana podczas premiery nie strąca przysłowiowych czapek z głów. Nawet mimo swojego nietypowego przebiegu, nie jest w stanie porwać czy dobrze bawić. Niesubordynacja Steve’a obecnie raczej irytuje niż wzbudza podziw, tym bardziej że z wytrenowanej Foki stał się niejako maminsynkiem, który przekłada dobro własne nad państwowe. Jedynym faktem, który ratuje ten element odcinka, jest jak zwykle niezawodny humor, którego dostarcza nie kto inny, jak Danno. Jego miłosne rozterki, nad którymi się rozwodzi, podczas gdy jego partner reanimuje człowieka, to jest coś, za co pokochaliśmy ten serial. Absurd całej sytuacji jest tak duży, że aż śmieszy.

[video-browser playlist="634882" suggest=""]

Twórcom zabrakło również pomysłów na wątki poboczne. Kono i Adam podczas premiery nie dostają odpowiedniego czasu ekranowego, a ich losy zostają potraktowane po macoszemu i - ponownie - są bardzo przewidywalne. Nie wspominając, że zabrakło kluczowej postaci – matki McGarreta. Skoro twórców stać było przenieść się do Chin i pokazać wcześniej przywołaną parę, to czemu nie prezentują ważniejszej postaci, gdziekolwiek ona obecnie się znajduje? Mogła przynieść sporo odpowiedzi i wprowadzić oczekiwany zamęt w fabule, który przyciągnąłby widzów do ekranów.

Hawaii Five-0 podczas premiery 4. sezonu rozczarowuje w zakresie pomysłów na wątek główny i motywy poboczne, na których dotąd serial się opierał. Niestety nie uda się tego nadrobić dobrymi jednoodcinkowcami czy rozbrajającym humorem, a już na pewno - nie pięknymi widoczkami w postaci kameralnych ujęć. Początek tego sezonu to strzał w stopę, po którym trudno będzie się podnieść, bowiem produkcja stanowi cień serialu z pierwszego sezonu.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj