Na poboczu to miniserial stworzony przez Davida Hare'a, znanego ze scenariuszy filmów Godziny oraz The Reader. Jest to więc dobra rekomendacja na dramat o polityce, który może mieć więcej warstw i głębsze spojrzenie na zagadnienie. Bohaterem jest Peter Laurence, którego kariera polityczna rozkwita, a życie prywatne spowija chaos. Ta produkcja ma jeden mocny atut i jest nim Hugh Laurie w głównej roli. Pamiętny doktor House jako cyniczny i niejednoznaczny polityk sprawdza się idealnie, bo przez te cztery odcinki prezentuje swojego bohatera z wielu różnych perspektyw. Tak naprawdę przez długi czas trudno do końca poczuć, czy jest to zatwardziały i skorumpowany polityk, czy charyzmatyczny, ale realistycznie patrzący na świat człowiek, który sam doszedł do pozycji, w której się znajduje? Problem w tym polega na tym, że choć Laurie w wielu aspektach podkreśla emocjonalne niuanse narastających problemów Laurence'a, tak scenariusz z biegiem czasu idzie w coraz większą sztampę. Zachowania bohatera stają się zbyt skrajne i niezrozumiałe, bo twórcy nie kuszą się, by jego problemy rodzinne głębiej przeanalizować. Trochę zbyt płytkie podejście. Nawet świetna Helen McCrory w roli premier Wielkiej Brytanii więcej robi swoją charyzmą, bo znów scenariusz nie pozwala jej na pokazanie pełni umiejętności, które choćby podziwialiśmy w Peaky Blinders.  Sama intryga polityczna na początku jest interesująca. Twórcy starają się pokazywać, jak mechanizmy polityki są destrukcyjne dla zwykłych ludzi i jakie tworzą szkody. Tak jakby chcieli powiedzieć, że aby wejść do świata polityki, trzeba być na tyle twardym i cynicznym, że cierpienie własnej rodziny przestanie robić na was wrażenie. To wszystko ma potencjał, a podczas seansu można odnieść wrażenie, że każdy klocek trafia na swoje określone miejsce. Tak to wygląda na papierze, w rzeczywistości staje się festiwalem wtórności, oczywistych zagrań i przeciętnego odtwarzania schematu z politycznych seriali i filmów. Żaden twist tej historii nie zaskakuje ani nie wywołuje większych emocji, bo jest zgodny z tym, co ten gatunek oferuje i jak nieumiejętnie twórcy starają się to wykorzystywać. Koniec końców intryga jest banalna i rozczarowuje swoją oczywistością. Twórcy opowiadają historię w sposób znajomy, nie oferując ani ciekawej, wartkiej realizacji, ani wniosków, które mogłyby wyciągnąć historię z mielizn, w które wpada. Na poboczu zapowiadał się na dobry serial polityczny, a koniec końców to scenariuszowy przeciętniak oparty na ogranych schematach i oczywistych rozwiązaniach fabularnych. Gdyby aktorzy nie wyciągali z tego więcej,  byłoby fatalnie, a tak jest przeciętnie. Trochę szkoda, bo zapowiadało się o wiele lepiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj