Trudno oprzeć się wrażeniu, że Nashville z lekkiego, przyjemnego serialu, stał się jakimś słabym dramatem - i to dosłownie. Miejsce ciekawych intryg zastąpiły dziecinne rozterki. Fabuła główna jest prowadzona w zupełnie niezrozumiałym kierunku, nie wspominając już o wątkach pobocznych. Na tę chwilę trudno powiedzieć, gdzie ten serial zmierza. Miał być o pokoleniowym konflikcie artystek, więc ja się pytam: gdzie on jest od kilku odcinków?

Jeszcze bardziej razi po oczach przeciętność gry aktorów odgrywających drugoplanowych bohaterów oraz wątków z nimi związanych. Na początku sezonu wręcz błyszczeli. Z zaciekawieniem śledziłem losy Scarlett i Gunnara, którzy stanowili świetne tło dla starzejących się gwiazd; nie wspominając o elektryzującym wątku miłosnym, który był dołączony w pakiecie. Teraz nie ma po tym zupełnie śladu. Oglądamy płaczliwą blondynkę i zakompleksionego, zagubionego chłopaczka, którzy zupełnie nie potrafią odnaleźć się w świecie pełnym poważnych problemów, a to bardzo irytuje. Miało być dojrzale i na poziomie, a wygląda to obecnie jak serial The CW dla młodzieży. Równie słabo jest zrealizowany wątek Avery’ego, który bezsensownie tuła się po świecie w poszukiwaniu wielkiej kariery, co rusz rzucają fochy w stronę ludzi, którzy chcą mu pomóc. Te wątki naprawdę strasznie obecnie irytują i bezsensownie zapychają czas antenowy.

[image-browser playlist="592519" suggest=""]
©2013 ABC Studios

Kolejną niezrozumiałą dla mnie rzeczą, jest coraz mniej muzyki w serialu. Raz zaśpiewane "Loves Like Mine" przez Deacona oraz jedna piosenka w wykonaniu Juliette to zdecydowanie za mało jak na serial o tematyce muzycznej. Tym większa strata, gdyż była to dotąd mocna strona serialu. Nie chcę wspominać już nawet o utworach oryginalnych, których można ze świecą szukać. Naprawdę w tym aspekcie jest słabo, a przecież piosenki były całkiem przyjemne dla ucha.

Wyrazistości i konkretnego celu brakuje też wątkowi głównemu. Twórcy chyba gdzieś się obecnie pogubili i nie za bardzo wiedzą, jak poprowadzić dwie największe gwiazdy: Juliette i Raynę. Każda z nich obecnie sama sobie rzepkę skrobie, tylko jakoś zapominają o tym, że mają sobie dosyć często w drogę wchodzić. Z tą pierwszą jest jeden problem. O ile jako rozwydrzona dziewczyna wypadała świetnie, o tyle teraz jej problemy rodzinne całkowicie zbijają kreację postaci i swobodę rozwijania się bohaterki. Natomiast w przypadku drugiej, wciąż mamy niekończącą się historię rozwodu, która frustruje już od dawna. A to, co wyprawia jej mąż w tym odcinku, to już po prostu przegięcie – bratanie się z rywalem? Naprawdę? To po co on wygrywał te wybory, które swoją drogą były zupełnie niepotrzebne?

Nashville na przestrzeni ostatnich odcinków wiele straciło ze swojej pierwotnej świeżości. Był świetny kontrast pomiędzy starym a nowym pokoleniem, a teraz zupełnie go nie ma. Muzyka też jakby rozpłynęła się w powietrzu, a serial z przyjemnej, wciągającej produkcji stał się historią bez dobrych, intrygujących wątków, co zresztą potwierdzają coraz to gorsze wyniki oglądalności. A miał być hit sezonu...

Ocena: 4,5/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj