Przed sezonem nikt nie spodziewał się wielkich rzeczy po Sleepy Hollow. Pilot jednak niesamowicie pozytywnie zaskoczył – klimat i fantastyczna otoczka wizualna, charyzmatyczny główny bohater i równie intrygujący antagonista oraz całkiem błyskotliwy scenariusz. Szkoda, że nie było nam dane cieszyć się pełnym pakietem tych walorów również w kolejnych tygodniach. Chciałbym napisać, że twórcy umiejętnie nimi rotowali, ale prawda jest taka, że gdy serial FOX włącza proceduralowy tryb, radość z oglądania jest nieporównywalnie mniejsza, niż kiedy mamy do czynienia z wątkiem przewodnim.

Do połowy dziewiątego odcinka mogło się wydawać, że nie wydarzy się w nim nic specjalnego, a granie na utartej do bólu kliszy nawiedzonego domu będzie wszystkim, na co stać scenarzystów. Na szczęście mieli w rękawie jednego asa, dzięki któremu ten epizod można zaliczyć do względnie udanych. Nie chodzi mi tu oczywiście o nieco kiczowatego drzewnego stwora, który uprzykrza życie naszym protagonistom. Okazuje się, że Ichabod miał męskiego potomka, który może być kluczem do ostatecznego unicestwienia Molocha i jego apokaliptycznych planów. Rodzina to de facto najważniejszy motyw "Sanctuary" - w końcu niemal we wszystkich amerykańskich serialach emitowanych pod koniec listopada Święto Dziękczynienia musi być przynajmniej wspomniane. Nie inaczej jest w Sleepy Hollow, gdzie zamiast posilać się wspólnie przy stole, bohaterowie zmagają się z familijnymi problemami w zupełnie inny sposób.

[video-browser playlist="633614" suggest=""]

Dowiadujemy się nieco więcej na temat przeszłości kapitana Irvinga i powodów, dla których ten doświadczony stróż prawa w kwiecie wieku wylądował na posterunku na prowincji. Można tę historię poprowadzić na wiele ciekawych sposobów, a nie jest wykluczone, że wypadek jego córki wcale nie był dziełem przypadku - być może nadprzyrodzonych mocy, w które Frank tak usilnie nie chce w pełni uwierzyć mimo niezaprzeczalnych dowodów. Przypomina w tym aspekcie Scully ze Z Archiwum X. Jednak jakbym miał mieć jakieś zastrzeżenia, to wolałbym, aby romantyczny wątek Crane’ów pozostał tym jedynym w produkcji stacji FOX. Mam nadzieję, że wyraźne sygnały ewentualnego sparowania Franka i Jenny pozostaną tylko tym - teaserami i humorystyczną odskocznią.

Pozostaje jeszcze Abby, która powoli przechodzi do porządku dziennego z faktem, że jest medium. To właśnie jej wizje i pełne zaskakujących odkryć drzewo genealogiczne zacieśniają jeszcze bardziej jej więzy z Ichabodem. A propos drzewa – całe szczęście, że koncept "potwora tygodnia" był w jakiś sposób uzasadniony fabularnie i całkiem spektakularnie zakończony, ponieważ niektóre sceny lawirowały na granicy niezamierzonego efektu komicznego.

Sleepy Hollow nie schodzi w tym sezonie poniżej pewnego przyzwoitego poziomu, ale te warunki spełnia niejeden tytuł, więc potrzeba od czasu do czasu czegoś naprawdę wyjątkowego, aby widz na następny odcinek czekał z niecierpliwością, a nie oglądał serialu "przy okazji". FOX zrobił przysługę swojemu nowemu hitowi, planując dla niego skrócony, kablówkowy system emisji. Teraz wszystko w rekach twórców (m.in. bardzo utalentowany duet Kurtzman & Orci), aby Sleepy Hollow w swoim drugim trzynastoodcinkowym cyklu wręcz zaczarowało fanów – dosłownie i w przenośni. A co jeszcze w tym sezonie? Bezgłowa Śmierć i Moloch w ostatnich czterech odcinkach. Koniecznie. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj