Gdy Ichabod zaczyna opowiadać swoją historię z przeszłości (o tym, jak Katrina, jego obecna małżonka, kochała innego), każdy kolejny etap odcinka staje się oczywisty. Już na samym początku pierwszą myślą było to, co później potwierdzono. Pewny jestem już w scenie, gdy Ichabod przesłuchuje Jeźdźca i wspomina o tym, że ich konflikt dla łotra jest sprawą osobistą. Rozumiem, że ich pojedynek na szable z charakterystycznymi ruchami Abrahama miał zaskoczyć, ale tak się nie stało. Gdzieś tutaj podczas prowadzenia opowieści popełniono podstawowy błąd, przez co efekt fabularnej niespodzianki jest znikomy. Co prawda samo w sobie ogląda się to dobrze i na nudę narzekać nie możemy, ale niesmak po takiej oczywistości jest odczuwalny.
Podobać się może zachowanie kapitana Irvinga, który pomimo wszechobecnych dowodów nie przechodzi z tym wszystkim do porządku dziennego jak Abby. Wciąż jest zaskoczony i niepewnie czuje się w tej całej sytuacji. Dobrze, że ponownie sprowadzono Jenny, bo ta twardsza i rozsądniejsza z sióstr Mills wnosi do serialu coś interesującego. Ich wspólne starcie z siepaczami Molocha pokazano poprawnie, nawet interesująco, aczkolwiek jego efekt był zbyt przewidywalny.
[video-browser playlist="633698" suggest=""]
Odcinek ma tak naprawdę jeden niedorzeczny moment: fakt, że po wyjściu z więzienia Jeźdźca Ichabod oraz Abby zostawiają z nim Brooksa, jest absurdalny. Powtarzają, że nie mogą mu ufać, więc naturalne jest, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Dlatego też efekt uwolnienia łotra poprzez użycie artefaktu druidów jest bardzo negatywny. Twórcy Sleepy Hollow nie mogą sobie pozwalać na takie wpadki.
Pomimo wspomnianych błędów Sleepy Hollow ogląda się z przyjemnością i ciekawością, bo niezłych pomysłów twórcom nie brakuje. Intryguje sam fakt, dlaczego Moloch oszczędził Ichaboda - jakie ma wobec niego plany? I oby teraz całość nie skupiła się na osobistym konflikcie na miłosnym tle, ponieważ jakość serialu może przez to ucierpieć.