Na początku dowiadujemy się, że dużą rolę w odcinku odegra mama Kevina, Linda Tran. Grającą wcześniej tę rolę Khairę Ledeyo zastąpiła Lauren Tom, która jest naprawdę świetna. Mam szczerą nadzieję, że nie był to jednorazowy występ i zobaczymy jeszcze tę postać w następnych epizodach. Ma potencjał, by wypełnić luki po innych ważnych bohaterach, jak np. po Bobbym. Sam Kevin (Osric Chau) trochę ginie w jej obecności, staje się bardziej dodatkiem do postaci charyzmatycznej matki, a w pozostałych momentach co najwyżej kłóci się z Deanem.
Rozwija się wątek retrospekcji z Czyśćca. Utrzymane w brudnej kolorystyce i niepokojącym nastroju, ze świetną charakteryzacją i efektami specjalnymi, pozwalają coraz bardziej zagłębić się w emocje Deana. Jednocześnie jego zachowanie pokazuje, że te przeżycia odcisnęły na nim wyjątkowo silne piętno. Można się nawet zastanawiać, czy nie silniejsze niż pobyt w Piekle… choć to akurat nie jest do końca zrozumiałe. Mimo wszystko tego, co dzieje się w Czyśćcu, nie można porównywać z trzema dekadami tortur ani też z dręczeniem niewinnych dusz. Z drugiej strony to oczywiste, że twórcy nie mówią nam jeszcze wszystkiego…
[image-browser playlist="597939" suggest=""]
©2012 TheCW
Retrospekcje są też świetną wiadomością dla fanów (i fanek) Mishy Collinsa. Ważną rolę odgrywa w nich Castiel i choć nadal nie dowiadujemy się, co właściwie stało się z Cassem, to wątek jest poruszający i zapowiada emocjonujący ciąg dalszy.
A co w teraźniejszości? Winchesterów i ich nową ekipę czeka kolejna konfrontacja z (prowadzonym jak zwykle wyśmienicie) Crowleyem (Mark Sheppard). A okazją do niej okaże się… aukcja magicznych przedmiotów, na którą trafiła tabliczka ze Słowem Bożym. Potwory, demony, aniołowie i nasi łowcy stłoczeni na jednej – pełnej zabezpieczeń – sali to okazja zarówno do świetnych gagów oraz ciętych dialogów, jak i poruszających chwil. Przeplatanie zwariowanych pomysłów humorem i akcją, mocni bohaterowie, one-linery Crowleya czy choćby to, co i jakimi stawkami można licytować, a także zarysowanie obrazu uczestników aukcji oraz Plutosa (szefa „eBay-party” – jak określił je Dean), to właśnie stary, dobry „Supernatural”.
Z pomniejszych perełek na uwagę zasługuje krótki wątek starca opróżniającego bankową skrytkę w otwarciu odcinka (oraz to, stanie się z jej zawartością), wizyta w salonie tatuażu czy krótka sprzeczka Sama z Deanem nad Impalą. Urzekła mnie kreacja postaci, pełniącej rolę prawej ręki Plutosa – w eleganckim stroju i z akcentem wyższych sfer.
[image-browser playlist="597940" suggest=""]
©2012 TheCW
Gdybym jednak miała szukać wad tego odcinka – w całym tym mocnym otoczeniu stosunkowo mało mocnych elementów mają sami Winchesterowie. Dean jest przede wszystkim pretekstem do wprowadzenia opowieści o Castielu, a Sam? Chyba głównie uzupełnia zespół. Pojawia się tam, gdzie potrzebne jest uzupełnienie duetu, gdzie trzeba komuś dać po mordzie, a Dean akurat walczy z kimś innym. W żaden sposób nie posuwa się też do przodu opowieść o tym, co młodszy Winchester robił przez miniony rok. Mam jednak nadzieję, że to chwilowe, wymuszone czasem antenowym odcinka, w którym nie dałoby się upakować wszystkiego naraz, i że w kolejnych epizodach główni bohaterowie będą grać pierwsze skrzypce – Crowley jest fantastyczną postacią, ale szkoda by było, gdyby skradł Winchesterom serial całkowicie…
Kiedy jednak kradnie im odcinek, można to z łatwością wybaczyć i po prostu cieszyć się seansem. Jeśli kolejne epizody utrzymają poziom tego, to oglądanie ósmego sezonu „Supernatural” będzie czystą przyjemnością.
Ocena: 8,5/10