Większości łowców została nimi po traumatycznym zetknięciu się z niewytłumaczalnym złem lub stracie kogoś bliskiego, kto miał pecha stanąć na drodze istoty nadprzyrodzonej. Nie inaczej było w przypadku małego Asy – w dzieciństwie ranionego przez wilkołaka uratowała Mary Winchester, naówczas już matka i żona, która jednak nie potrafiła całkowicie zrezygnować z polowań. Ich pierwsze (i ostatnie) spotkanie zaważyło na życiu Asy (i jego śmierci), bo dzięki niemu, ku rozpaczy własnej matki, został łowcą, ratując życie mnóstwa innych ludzi i… przechodząc do legendy. W Celebrating the life of Asa Fox po nagłej śmierci Asy, zrzucanej na karb pewnego demona z rozdroży, w jego kanadyjskim domu rodzinnym spotkało się kilkoro łowców, by uczcić jego pamięć, a wśród nich towarzyszący Jody Sam i Dean Winchester, a także, niespodziewanie, Mary Winchester, która – pamiętając o pierwszym spotkaniu z małym Asą – po prostu nie mogła nie zjawić się na jego pogrzebie. Jak na stypę łowcy przystało, alkohol lał się strumieniami, towarzysząc opowieściom o wyczynach brodatego łowcy (przypominam, nie wymawiajcie słowa Wendigo, bo to skończy kacem), chociaż i obecność braci Winchesterów wzbudziła niemałe zamieszanie. Pojawiło się kilka nowych, dobrze zarysowanych postaci, m.in. bardzo przejęty losem Sama Winchestera i Lucyfera Elvis (Billy Wickman) czy przesympatyczne, wychowywane przez wiedźmę bliźniaki, jak się okazało – potomstwo Asy, Alicia i Max Banes (Kara Royster i Kendrick Sampson). Samo spotkanie braci Winchesterów z matką wypadło nieco niezręcznie, chociaż Sam bardzo starał się rozumieć jej decyzję o „separacji”. Dean także, jednak momentami nie potrafił się opanować i musiał zaczerpnąć świeżego powietrza (na szczęście, bo inaczej trudno byłoby rozwiązać zagadkę odcinka). Bo oczywiście stypa łowcy nie mogła obyć się bez zagrożenia ze świata nadprzyrodzonego, tym razem demonicznego, wprowadzającego nutę podejrzliwości i stawiającego palące pytanie – kto został kolejnym opętanym (rzecz jasna, nie licząc Deana, którego chronił tatuaż antydemoniczny)? I czy tego kogoś uratuje egzorcyzm recytowany po kawałku przez kolejnych łowców (znakomita koncepcja, swoją drogą)… Jeśli Celebrating the life of Asa Fox było fillerem, bardzo poproszę o więcej podobnych zapychaczy. Było zgrabnie, z humorem (hobby Deana – japońskie, kreskówkowe porno), z sensem i emocjonalnie. Szkoda niezłego rozrabiaki i kobieciarza Asy (granego przez Shaine’a Jonesa, który notabene grał już w Nie z tego świata demonicznego medyka w The Born-Again Identity). Żal jego matki, która w dobrej wierze chciała powstrzymywać syna, by nie dał się zabić potworom. Cóż zrobić, polowanie to powołanie, a nie tylko profesja (niepłatna w dodatku). W imieniu braci żałujemy, że Mary wciąż potrzebuje więcej czasu dla siebie (choć przynajmniej nie wybrała Nieba), za to nadal kocha bekon i pozwoli postawić sobie śniadanie. Mimo obecności demona Jaela czy Żniwiarki Billie (namawiającej Mary Winchester do przejścia na łąki niebiańskie) konkluzja Celebrating the life of Asa Fox zabrzmiała podobnie jak w poprzednich odcinkach najnowszego sezonu – to człowiek bywa podlejszy od potworów, choćby nawet, jak w tym przypadku, niechcący. Uznanie dla reżysera odcinka – Johna Badhama, który jak zwykle stanął na wysokości zadania (w końcu to reżyser światowej klasy). Szczególne pochwały należą się również Kim Rhodes (Jody Mills), która zabłysnęła aktorsko, urocza jako wsparcie dla Sama i Deana i uczestniczka rozmów „jak matka z matką” z Mary Winchester oraz odpowiednio przerażająca w wersji zdemonizowanej. Jeśli chodzi o muzykę nierozłącznie związaną z serialem, w scenie przedstawiającej łowieckie życie Asy Foxa nieźle zagrało Roll On Down the Highway Bachman-Turner Overdrive. Więc szykujmy się na dalszą drogę z Supernatural
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj