W Supernatural powiało tytułowym optymizmem. Przynajmniej przez większość odcinka. Nie licząc oczywiście dwóch trupów, jednego poszkodowanego, jednej sceny pełnej wzruszenia i drugiej, cliffhangerowej, które pozostawiają widzów pełnych obaw. Poza tym było jasno, słodko, wręcz cukierkowo i z polotem, jasno wskazującym na rękę Richarda Speighta Jr-a, który w reżyserowanych przez siebie odcinkach wprowadza własny, niepowtarzalny wdzięk i szyk. I kocha stylizację. Tym razem stylistycznie przenieśliśmy się do lat 50., a muzycznie - do 70. Nie ma to jak ginąć pod Stayin' Alive Bee Gees, czy słuchać I'll Go On Alone Marty Robbins w scenie z psychopatką pisząca list „miłosny”. Optimism dzieli się na dwa równoległe, dobrze poprowadzone i spójne wątki - polowanie Sama i alternatywnej Charlie na coś, co porywa ludzi niedaleko Memphis oraz wyprawę Deana i Jacka. Ten drugi ubłagał Deana, by pozwolił mu wyjść z Bunkra i aby razem wyprawili się do Nebraski, do malutkiego miasteczka McCook, w którym giną ludzie, a miejscowa, śliczna bibliotekarka – jak się okazuje, miewa pecha do chłopców. Urzekła mnie już sama biblioteka – tak, słusznie się domyślacie, jestem bibliotekarką i jestem z tego dumna - a jeszcze bardziej sposób poprowadzenia całego odcinka z mnóstwem stylizowanych ujęć, smakowitych dialogów, malutkich twistów scenariusza, dobrej muzyki i przejść między scenami, wywołującymi uśmiech na twarzy, jak np. to z rozmowy Deana z Jackiem „Sam i Charlie na pewno robią coś ekscytującego” na Sama i Charlie, siedzących w samochodzie i nudzących się jak mopsy. W McCook uroczy, nieporadny Jack prosi Deana o porady w kwestii seksu, a jednocześnie potrafi go nieźle urazić w ustawionej przepychance słownej. Jednocześnie starszy (nie stary!) z braci Winchesterów jest opiekuńczy, dyplomatyczny i radzący sobie w trudnych sytuacjach. Obaj natknęli się m.in. na prześliczną Harper, bibliotekarkę o wielkich oczach (odpowiednio słodko graną przez Maddie Philips), nadopiekuńczego kolegę z zszywaczem, sarkastyczną barmankę łasą na łapówki, zwariowanych świadków i kochliwego eks-chłopaka, mającego pewne problemy natury egzystencjalnej. Pod Memphis Sam i Charlie również wreszcie wysiedli z samochodu i wzięli sprawę w swoje ręce, brudząc sobie przy tym nie tylko ręce, za to wprowadzając do uniwersum Supernatural nową istotę nadprzyrodzoną – Musca, czyli skrzyżowania człowieka z muchą, opatulonego w strój czarnego pszczelarza. Dobrze było znowu zobaczyć Felicię Day w roli Charlie Bradbury, choćby alternatywnej wersji. Choć jej opowieść o świecie Apokalipsy była najsmutniejszą i najbardziej przejmującą sceną odcinka. Pewnie dlatego, że tak dobrze ją odegrała. Aby nie było za słodko i przez cały czas (prócz opowieści Charlie) z lekkim, sarkastycznym przymrużeniem oka, Optimism kończy się, w sumie oczekiwanym, cliffhangerem, rodzącym pełne niepokoju pytanie, czy przypadkiem to nie Michał, w jakiś sposób ukryty w Deanie, nie szkodzi nefilimowi? A jeśli nie Michał, to co dzieje się z Jackiem?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj