Pierwsze pięć minut pilota The Night Shift, serialu stworzonego przez Gabe'a Sachsa i Jeffa Judah (Luzaki i kujony, 90210), napakowane jest szybką akcją: jesteśmy świadkami wspomnienia z wojny, pobudki w areszcie, usuwania kawałka drzewa z brzucha ofiary i przyjęcia do szpitala noworodka. A to dopiero początek, bo natężenie akcji nie zmniejsza się wraz z upływającym czasem. Jest to element napędowy pilota, od czasu do czasu przerywany odrobiną melodramatu czy raz bardziej, raz mniej udanego humoru.
Głównym bohaterem nowej produkcji NBC, której premiera odkładana była od jesieni, jest T.C. Callahan (Eoin Macken), były lekarz wojskowy stacjonujący w Afganistanie, a obecnie pracujący w szpitalu w San Antonio. Jest niepokorny zarówno w życiu prywatnym (alkohol, bójki, hazard), jak i zawodowym (chociażby nieustanne kwestionowanie decyzji przełożonych). Liczy się jednak fakt, że jest świetnym specjalistą i jak dotąd wszystkie winy są mu wybaczane. Jest to postać, która może wzbudzić sympatię widza, ale jednocześnie odrzucać od siebie swoją stereotypowością. Da się wyczuć, że scenarzyści chcieli stworzyć bohatera niejednoznacznego, i dobrze by było, gdyby skupili się na powolnej autodestrukcji Callahana, która może wpłynąć na jego pracę z pacjentami.
Mieszane uczucia wywołują również pozostali bohaterowie, ponieważ nie zostali wystarczająco dobrze przedstawieni w pilocie. Pojawili się na zasadzie eksponatów, z dwoma, góra trzema cechami. Nie wymagam od pierwszego odcinka, by zaoferował pogłębioną analizę psychologiczną wszystkich postaci, jednak obawiam się, aby już do końca nie zostali archetypami: lekarzem-kawalarzem, ukrytym gejem, tą nową gorącą czy nieporadnym stażystą z renomowanej uczelni. Ciekawiej wypada ich szef, porównujący swoich podwładnych do rezydentów zoo, Michael Ragosa (Freddy Rodríguez), który również wydaje się być chodzącym stereotypem, jednak daje iskierkę nadziei na jakieś ciekawe rozwinięcie.
[video-browser playlist="634527" suggest=""]
Niestety, The Night Shift eksploatuje kilka znanych już aż za dobrze klisz: eksdziewczyna jako nowa przełożona, widmo nieciekawego trójkąta miłosnego, konflikt z szefem, który przedkłada finanse szpitala nad życie i zdrowie pacjentów... Nie twierdzę kategorycznie, że nic ciekawego nie ma prawa wyniknąć z tych wątków, jednak nie jest to dobry prognostyk na resztę serii, ponieważ nieustanna świadomość, że już to gdzieś wcześniej widzieliśmy, może popsuć całą zabawę z oglądania. Ciekawym aspektem może być militarna przeszłość niektórych członków załogi lekarskiej, pokazanie, jak wpływa ona na ich działania w cywilnym szpitalu. Z założeń fabularnych serialu powinien być to wątek przewodni, choć w pilocie dostaliśmy jedynie pewne napomknienia.
Techniczna strona The Night Shift jest satysfakcjonująca. Widać, że pilot wyreżyserowany przez Pierre'a Morela (Zero Hour, Uprowadzona) został dopracowany pod względem montażu, ujęcia wypadają naturalnie i pasują do dynamicznej natury odcinka, nie są sztuczne. Gra aktorska nie przyprawia o ból głowy, wręcz przeciwnie, jest prawidłowa, a muzyka (z moim faworytem w postaci "Fortunate Son" z repertuaru Creedence Clearwater Revival już na samym początku epizodu) dobrze wpisuje się w nastrój, jaki twórcy starają się wytworzyć. Nie mi oceniać, czy operacje i zabiegi medyczne przedstawione na ekranie są w jakimkolwiek stopniu zgodne z rzeczywistością, jednak wypadają na tyle realistycznie, że u widza, który nie jest powiązany z medycyną, nie powinny sprawiać wrażenia sztucznych czy absurdalnych.
Można się zastanawiać, czy jest sens tworzenia kolejnego serialu medycznego - pomysł ten został wyeksploatowany do granic możliwości, a powtórzenie sukcesu Ostrego dyżuru czy Chirurgów jest mocno wątpliwe (i nawet nie wydaje się, aby produkcja NBC do tego zmierzała). Dopóki jednak będzie popyt na takie produkcje, dopóty będą one powstawać. The Night Shift nie przynosi nam żadnej medycznej rewolucji, ale jest to przyjemny, lekki serial, w sam raz na letnie wieczory, i może przypaść do gustu fanom produkcji, których akcja rozgrywa się w szpitalu.