Njord wciąga nas w wietrzną, sztormową, surową atmosferę skandynawskich Lofotów, które – mimo bardzo nieprzyjaznej pogody – przyciągają pięknem natury niczym magnes. Ośnieżone góry, wzburzone morze, jaskinie z naskalnymi malowidłami, fiordy, pełne nabrzmiałych chmur niebo i migotliwe zorze – Lofoty mają wiele do zaoferowania, choć nie każdy człowiek potrafiłby mieszkać tu na stałe. Zoja, główna bohaterka powieści Joanny Gajewczyk, trafia pod opiekuńcze skrzydła babki Oleny i wraz z nią prowadzi niewielki ośrodek wynajmujący turystom domki. Jest kobietą po przejściach, matką uroczego, lecz autystycznego chłopca o wielkim talencie malarskim, którego ojciec dawno temu odszedł w siną dal, nie mogąc poradzić sobie z tym „ciężarem”. Niesamowita przyroda Lofotów jeszcze bardziej inspiruje małego Antona, a i w Zoi rozbudza wrażliwość i intuicję. I być może też nadzieję na nową miłość, gdy los postawi na jej drodze przystojnego, acz mrukliwego i nieco posępnego współczesnego wikinga, za którym podąża tajemniczy cień. Czy kobieta będzie w stanie pokochać raz jeszcze? Czy Runarowi uda się pozbyć swojego cienia? I czy nie przeszkodzi w tym szarmancki Włoch – wymuskany niczym model, radosny i energiczny – który nie może się zdecydować, czy bardziej interesuje go Zoja, czy jej utalentowany synek i jego prace?
Źródło: Mięta
Njord jest pełne miłości do Lofotów. Jak przyznaje sama autorka, za młodu zakochała się w Sadze o Ludziach Lodu Margit Sandemo i tę miłość widać na stronach jej debiutanckiej powieści. Pojawiają się w niej bohaterowie z krwi i kości – targani emocjami, ale umiejący przezwyciężać własne słabości, pragnienia i uniesienia – nuta tajemniczości i niesamowitości kryjąca się w opowieściach o duchach, a nawet wątki sensacyjno-kryminalne. Opisy srogiego wikinga o dobrym sercu potrafią wywołać rumieniec na twarzy czytelnika. Wszystko to tworzy zadziwiająco spójną całość, bardzo prawdziwą, pełną przemyśleń i autorefleksji bohaterów, uwidocznionych dzięki strukturze podzielonej na rozdziały pisane z punktu widzenia głównych bohaterów: Zoi i Runara.
Do tego postać małego Antona została stworzona z wielką czułością, ale nie czułostkowością – łatwo pokochać autystycznego chłopca sawanta. A gdyby jeszcze mało było pozytywnej energii, na scenę wkracza babka Olena, dzięki której kuchnia staje się sercem domu, a domostwo w Ramberg pachnie kawą, czekoladą i cynamonowymi bułeczkami. Ten zapach pozostaje z czytelnikiem długo po odłożeniu książki. Aż ma się ochotę na wyprawę do najbliższej cukierni lub własne wypieki. Warto docenić także wysmakowaną okładkę Njord – charakterystyczny dla Lofotów mały czerwony domek rorbu otoczony iglastymi gałązkami, których motyw powtarza się również na kartach rozpoczynających kolejne rozdziały (projekt Karoliny Michałowskiej). To skandynawski minimalizm w najlepszym wydaniu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj