Opera mydlana to niekończący się, wielowątkowy serial telewizyjny, przedstawiający codzienne życie swoich bohaterów. Jego odcinki są emitowane niemal codziennie, przez co przedstawiają współczesną, bądź nawet równoczesną widzowi, rzeczywistość. Do dziś ten gatunek cieszy się sporą popularnością w Wielkiej Brytanii. Właśnie w tym kraju w latach 60. gwiazdą takiego serialu stała się Noele Gordon (pamiętajcie, przyjaciele mówią na nią Nolly). Ta wiedza wystarczy do obejrzenia nowego miniserialu biograficznego, jednak to, co przydarzyło się tej gwieździe, jeszcze bardziej intryguje i wciąga.  Scenarzysta Russell T. Davies postarał się, aby miniserial miał zwięzłą, trzyodcinkową formę, która ostatecznie pozwoliła na ukazanie najważniejszych wydarzeń w historii najgorszego momentu kariery Noele Gordon (Helena Bonham Carter). Bohaterka przez prawie 20 lat odgrywała Meg Mortimer, główną postać Crossroadsktórą pokochało wielu Brytyjczyków. Nolly poznajemy jednak dopiero w 1981 roku, kiedy zaskakuje ją fakt, że została zwolniona przez producentów serialu. Co się stało, gdzie teraz będzie pracowała i przede wszystkim – skąd taka decyzja? Te pytania i martwiąca przyszłość pozostają z tyłu jej głowy, podczas gdy widzowie poznają bliżej nie tylko imponującą pewność siebie i cięty język bohaterki, ale także jej intymną, wrażliwszą stronę.  Serial nie jest jednak typową biografią – wydarzenia są trochę podkoloryzowane i niekiedy odbiegają od chronologii. Twórcom ewidentnie zależało najbardziej na ukazaniu uczuć i relacji Nolly z obsadą Crossroads i przyjaciółmi. Właśnie dzięki temu zakochujemy się w Noele Gordon w momencie, kiedy widzimy ją po raz pierwszy na planie. Niejednokrotnie można dostrzec, że przy swoich współpracownikach Nolly kreuje się na postać matki, oferującej im twardą miłość. Jest surowa i konsekwentna, ale chwilę później potrafi pochwalić ich przy trzeciej osobie i znów pokazać swoją cieplejszą wersję. Przełamuje ten wizerunek jedynie podczas spotkania po pracy z Tonym Adamsem (Augustus Prew) oraz rozmowy z wieloletnim przyjacielem Larrym Graysonem (Mark Gatiss). Wtedy Nolly jest pełna energii i wigoru, a los wydaje jej się mniej przekorny. Helena Bonham Carter jest wręcz stworzona do tej roli. Aktorka ponownie odgrywa specyficzną postać całą sobą, dzięki czemu nie chce się oderwać od niej wzroku. Chociaż jej postać jest niekiedy trudną do współpracy, zadufaną diwą, od strony widza ciężko ją nie lubić. Przeciwnie, zaczyna się ją kochać tak, jak Brytyjczycy kochają Meg Mortimer.  Właśnie ten punkt fabuły, gdy widzowie poznają kulisy tworzenia odcinka opery mydlanej, a zaraz potem dowiadują się, że to były jedne z ostatnich chwil Nolly na planie, angażuje najbardziej. Już wtedy zdążyłam polubić tę nietuzinkową aktorkę, dlatego nie odrywałam się od ekranu i obserwowałam jej losy aż do końca. Choć wydarzenia w trzecim odcinku sprawiają, że tempo i tym samym wzrost zainteresowania nieco spadają, serial można obejrzeć za jednym zamachem i bez ziewnięcia. Dodatkowo w serialu zostaje zachowany klimat lat 80., który zachwyca od samego początku. Kolorowe kostiumy i pomieszczenia utworzone na planie opery mydlanej, a także miejsca, które Nolly odwiedza, ładnie obramują wydarzenia i z pewnością dają nostalgiczny obraz starszym widzom. Do tego dochodzą zdjęcia Petera Hoara, które dokładnie odzwierciedlają każdą emocję wymalowaną na twarzy Gordon.  Trzeba jednak przyznać, że Helena Bonham Carter w roli Nolly lśni praktycznie w każdej scenie, pozostawiając mniej pola do popisu reszcie obsady. Nawet poza planem Crossroads część jej współpracowników jest aż za bardzo przyklejona do trzeciego planu, przez co widz może zapomnieć, kim są i dlaczego odgrywają kluczową rolę dla opery mydlanej czy życia samej Gordon. Poza Tonym, który spędza więcej czasu z bohaterką poza zdjęciami, najlepiej pamiętam Poppy (Bethamy Antonia), uprzejmą i z początku nieco przytłoczoną aktorkę, która jest jedną z najnowszych członków obsady. Niestety, po pierwszym odcinku jej czas na ekranie gwałtownie spada.  Kto wie, może był to specjalny zabieg ze strony twórców serialu, bo jak sami go zapowiadali: "To wielki hołd dla Noele Gordon, ale również dla naszej narodowej miłości do oper mydlanych i wspaniałych kobiet, które są ich bohaterkami". Czuć wyraźnie, że produkcja stanowi rodzaj listu miłosnego dla tej nieco zapomnianej gwiazdy i ma na celu przede wszystkim poszerzenie jej dziedzictwa, aby nie tylko Wielka Brytania pamiętała jej nazwisko, ale i cały świat. Myślę, że efekt jest satysfakcjonujący. Dlatego pamiętajcie o Nolly, bo nawet jeżeli nie przepadacie za operą mydlaną, warto dać szansę tej opowieści i podziwiać Helenę Bonham Carter w ekstrawaganckim wydaniu. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj