Oto ostatni rozdział historii o mutantach stworzony przez wytwórnię 20th Century Fox. Od początku było wiadomo, że nie będzie to godne pożegnanie. Ale czy naprawdę jest tak strasznie, jak wszyscy zakładali? Sprawdzamy film Nowi mutanci.
Oryginalnie
Nowi mutanci mieli wejść do kin w 2018 roku, kiedy to jeszcze wytwórnia 20th Century Fox tworzyła kolejne odsłony przygód o mutantach. Miała być to następna seria tyle, że w dużo mroczniejszym klimacie.
Josh Boone zapowiedział nawet, że będzie to horror z młodymi bohaterami. Coś jednak poszło nie tak. Zakładam, że mrok, w jaki chcieli się udać twórcy, niekoniecznie odpowiadał producentom. I tak premiera była cały czas przekładana, a do opinii publicznej przedostawały się kolejne plotki o tym, jak to film jest przemontowywany. I tak dwa lata później, w środku pandemii,
Nowi mutanci wkraczają w końcu do kin. Paradoksalnie brak większych premier w kinach może im pomóc osiągnąć trochę lepszy wynik, niż byłby możliwy w normalnych okolicznościach.
Jestem fanem X-Menów, zarówno tych komiksowych, serialowych, jak i filmowych. Jest to trudna miłość co i rusz wystawiana na wiele prób. Ostatnio bardzo bolesnych jak choćby
X-Men: Mroczna Phoenix, który okazał się zmarnowaniem potencjału. Miałem nadzieję, że film Boone'a choć trochę podniesie leżącą na ziemi poprzeczkę. Niestety, myliłem się. Scenariusz, jaki reżyser napisał wraz z Knatem Lee, jest okropnie nudny. Nim dojdziemy do wielkiej walki w trzecim akcie, musimy przezwyciężyć chęć zaśnięcia w czasie nudnych dialogów i wywnętrzania się nastolatków. Twórcy doszli do dość ogranego już wniosku, że w sumie uaktywnienie się genu X można porównać do okresu dojrzewania. Poznajemy nasze ciało. Czujemy rzeczy, których wcześniej nie czuliśmy. Rozumiem, że to miało być odkrywcze i jakoś przemówić do widzów. Otóż nie przemawia. Jest nudne i wygląda jak wyciągnięte z jakiejś telenoweli dla nastolatków. Do tego Boone i Lee kompletnie odeszli od jakichkolwiek historii zawartych w komiksach. Stworzyli własną. Jak mniemam
Nowi mutanci mieli się połączyć w którymś punkcie z X-Menami, bo tak wynika z tej naciąganej fabuły. Pomostem pomiędzy produkcjami ma być tajemnicza Essex Corporation, której logo widzieliśmy w
X-Men: Apocalypse. Jak wiadomo, ten wątek miał się pojawić również w
Loganie, ale James Mangold porzucił ten pomysł. Co sprowadza się do tego, że wydarzenia z obecnego filmu nigdzie nie prowadzą.
W jakimś tajnym laboratorium wystylizowanym z zewnątrz na szkołę Charlesa Xaviera przebywa piątka młodych ludzi, którzy mają nauczyć się, jak panować nad swoimi mocami. Są nimi Sunspot (
Henry Zaga), Cannonball (
Charlie Heaton), Wolfsbane (
Maisie Williams), Magik (
Anya Taylor-Joy) oraz Mirage, która nie zna jeszcze swoich mocy, ale z pomocą doktor Reyes (
Alice Braga) ma je poznać. Dzieciaki są przekonane, że jak ukończą swoje szkolenie, to dołączą do grupy X-Menów prowadzonych przez Profesora X. Jak można się domyślić, nic takiego się nie wydarzy. Młodzież będzie musiała jednak zmierzyć się ze swoimi największymi koszmarami, które nagle zaczęły się materializować w instytucie.
Nowi mutanci mają w sobie ogromny potencjał, który został zmarnotrawiony. Tak jakby producenci nie chcieli, by z ich wytwórni wychodziły dobre filmy oparte na komiksach Marvela. Mam wrażenie, że na stole montażowym wyleciał główny sens tej fabuły. Pierwszym sygnałem utwierdzającym mnie, że może być to prawda, jest brak w tej produkcji Antonio Banderasa, który pojawił się na planie, ale jego scena została usunięta z filmu. Mieliśmy go zobaczyć w scenie po napisach, której ostatecznie nie ma w ogóle. Problemem też nie mogły być pieniądze, bo rozmach, z jakim został zrealizowany finałowy akt, pokazuje, że budżet na wspaniałe efekty specjalne był. Twórcom chyba zabrakło odwagi do obrony swojej wizji. W wyniku czego dostajemy strasznie nużący pierwszy i drugi akt oraz widowiskowy trzeci. I on tak naprawdę ratuje całe widowisko przed kompletną klapą.
Nie jestem też wielkim fanem castingu, jaki został przeprowadzony. Charlie Heaton w niczym nie przypomina komiksowego Sama Guthriego znanego czytelnikom jako Cannonball. Również Maisie Williams nie przekonuje jako Wolfsbane. Sceny z nią są strasznie irytujące. Jedyną postacią, która się broni i żałuję, że nie będzie miała już okazji powrotu jest Anya Taylor-Joy jako Illyana Rasputin, młodsza siostra Colossusa. Jej występ jest wyśmienity. Idealnie pasuje do roli Magik. Jest to jedyna dobrze obsadzona rola w tym filmie.
Nowi mutanci niestety nie uratują honoru mutantów. Ta seria powinna zakończyć się na
Loganie i wszyscy byliby szczęśliwi. Ktoś jednak postanowił zafundować nam jeszcze trzy odsłony, gdzie każda jest gorsza od poprzedniej. Jakby komuś bardzo zależało, by dokopać fanom mutantów. Czytając wywiady z Joshem Boonem, wierzyłem, że może uda mu się stworzyć coś oryginalnego w tym świecie, ale się zawiodłem. Może nie jakoś okrutnie, ale jednak. Może Disneyowi uda się przywrócić tej marce dawny blask.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h