Dwa ostatnie odcinki serialu skupiają się już niemal wyłącznie na zbliżającej się asteroidzie i przygotowaniach do zagłady – twórcy dołożyli wszelkich starań by wyczyścić historię z niepotrzebnych już wątków, w dodatku wykonali to po najmniejszej linii oporu. Bo co robi się z Q-17 i sektą Bassa Shepherda, gdy już nie ma się na nich pomysłu? Otóż wsadza się ich wszystkich w jeden statek kosmiczny i wysyła na orbitę – ta-dam, koniec, oto, jak wychodzi się z niewygodnych tematów, których nie ma jak dłużej pociągnąć. Przez moment łudziłam się, że to właśnie oni będą rozwiązaniem na rozwalenie asteroidy – że Tanz jakimś cudem ma pilota do statku Ocalenie, którym nakieruje go na pędzący ku ziemi meteor. I choć może brzmieć absurdalnie, z punktu widzenia tego konkretnego serialu byłoby to całkiem sensowne – przynajmniej zakończyłyby się wszystkie wątki i nic nie wisiałoby w powietrzu bez odpowiedzi. Niestety tak się nie stało – misja Q-17 i Shepherda zakończyła się powodzeniem, zatem można założyć, że w chwili obecnej rzeczywiście przemierzają oni kosmos (jak? Dokąd? Po co? Co dalej? – nieistotne, ważne, że już nie zawadzają w fabule bieżącej). To oznacza, że bohaterowie muszą wymyślić inny (nie liczę już który) sposób na poradzenie sobie z asteroidą. Żeby było dramatyczniej, twórcy postanowili przyspieszyć akcję do przodu – w tym celu Dariusa wprowadzono w śpiączkę, a gdy w kolejnej scenie się obudził, do końca świata pozostało już nie 50, a 3 dni. Doprawdy genialne poprowadzenie wątku – nie wiem, czy takie zagranie da się zbyć inaczej niż śmiechem. Widać, że twórcy tak grają serialem, jak akurat jest im na rękę – i nie ważne, że cierpią na tym wątki, logika i przede wszystkim zdrowy rozsądek oglądającego tę produkcję widza. Skoro więc do końca świata pozostały tylko trzy dni, wszystko nabiera dodatkowego tempa – przyznam, że klimat zagłady jest w serialu na tym etapie bardzo wyczuwalny. By jednak go pokazać, twórcy posługują się kliszami, które doskonale znamy z kina. Mamy tu typowy krajobraz przed apokalipsą: puste uliczki, puste sklepy, do których można wejść i zabrać towar, przewalające się wszędzie kartony i ludzie uciekający do bunkrów. Może to i proste, ale działa – po raz pierwszy czuć, że zagrożenie asteroidą jest realne i że nawet najcudowniejsze pomysły Dariusa nie będą w stanie spowolnić czasu. To budzi ogromną nadzieję – na to, że z końcem tego sezonu asteroida w końcu doleci na Ziemię i na to, że ta historia wreszcie będzie mogła znaleźć swoje zakończenie.
fot. materiały prasowe
Zanim jednak nastał finał, twórcy uraczyli nas dodatkowymi scenami miłosnymi – Jillian nagle przejrzała na oczy i sama wróciła do zdrowego rozsądku, plastelinowy Liam nawet nie odwrócił się w stronę Alycii, gdy biegł w ramiona byłej dziewczyny, a sama Alycia ze smutkiem wbiła oczy w ziemię, gdy ci dwoje mogli wreszcie ponownie się ze sobą złączyć. Tanie sentymenty, nic nie wnoszące i do niczego nie prowadzące – zachowania tych bohaterów są według mnie kompletnie nieuzasadnione i śmiech mnie ogarnia, gdy słyszę z ust Alycii o złamanym sercu. Na litość, oni znają się dopiero kilka-kilkanaście dni, a tu już takiej rangi problemy miłosne... Widać wyraźnie, że przed wielkim finałem twórcy chcieli nam po prostu pokazać, że Liam i Jillian będą mogli po tym wszystkim zginąć wspólnie i że stara miłość nie rdzewieje. Jednak sam moment wprowadzenia tych scen jest nieuzasadniony, a przemiany dokonujące się w bohaterach – nieprzekonujące. Ocaleni zakończyli więc dwusezonową historię faktyczną konfrontacją z... no właśnie, jak już wiemy – nie z asteroidą. To, co doleciało na Ziemię, pozostaje niezidentyfikowane – jest to zatem finał zaskakujący, ale czy pozytywnie? Chyba nie użyłabym takich słów. Wprowadzenie wątku obiektu kosmicznego daje pole do rozwinięcia tej historii na kolejne tematy związane z kosmitami, jednak nie wiem, czy na pewno chciałabym to oglądać. Finał jest zatem trochę nieuzasadniony i nie sposób potraktować go inaczej niż wzruszeniem ramionami – w całym oceanie absurdu przybyła po prostu dodatkowa kropla, która nawet nie budzi już większych wrażeń – od dawna wiemy przecież, że tutaj może wydarzyć się wszystko. Nie wiem, czy Salvation otrzymają 3. sezon – mam jednak cichą nadzieję, że nie. Zakończenie – choć sprawia wrażenie wymyślonego na poczekaniu – jako-tako spaja wątki w jedną całość i może stanowić finał całego serialu. To dobry punkt na zamknięcie historii i pozostawienie bohaterów w wiecznej niewiedzy na temat tego, z czym przyszło im się mierzyć. Serial pozostanie dla mnie naiwną bajeczką, pełną logicznych dziur i nieporozumień – nie widzę potrzeby, by ciągnąć to jeszcze dalej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj