Oculus” to następny film, na który Polacy musieli czekać ponad rok, nim pojawił się na ekranach kin. Historia, którą zaprezentował nam Mike Flanagan, jest bardzo prosta: córka i syn mordercy chcą udowodnić, że ich ojciec był niewinny zabójstwa żony, a szczęście ich rodziny skończyło się z powodu lustra. I mimo że brzmi to śmiesznie, efekt końcowy jest dobry, choć mógł być lepszy. Najmocniejszą siłą filmu jest mieszanie prawdy, wyobraźni i przeszłości bohaterów. Z tego powodu zarówno postacie, jak i widzowie nie mogą się połapać, co wydarzyło się naprawdę. To przykuwa uwagę i pozwala nam oraz rodzeństwu szukać odpowiedzi na pytania i w dodatku trochę się przestraszyć. Scenarzyści mieszają w głowach, bawią się schematami i ciągle dają sygnał, że to jedynie cisza przed burzą. Jednakże do samej burzy nie dochodzi. Gdy akcja zaczyna pędzić na łeb na szyję i mamy wrażenie, że teraz czeka nas jazda bez trzymanki do samego końca, po chwili okazuje się, że to właśnie był koniec. Z tego powodu „Oculus” jest filmem z niewykorzystanym do końca potencjałem – uważam, że lustro mogło uczynić nie tylko o wiele więcej złego między rodzeństwem, ale także można było rozszerzyć wątek wzajemnej paranoi, prywatnych obaw postaci i dodać trochę ideologii do srebrnych oczu duchów lustra. [video-browser playlist="675554" suggest=""] Niestety, by dojść do najlepszych momentów filmu, musimy przejść przez nużące sceny między Kayliee Russel a jej bratem, Timem. Choć na początku ich dyskusje - racjonalnego, młodszego brata ze starszą, „pokręconą” siostrą - są ciekawe, to niestety potem robią się przydługie. Na szczęście sceny te są połączone z o wiele ciekawszymi sekwencjami z przeszłości. Zarówno Katee Sackhoff, jak i Rory Cochrane genialnie grają rodziców coraz bardziej poddających się działaniu przeklętego lustra. Ich bohaterowie napawają grozą, są interesujący i w ich grze nie ma ani odrobiny groteski czy fałszu. Nie można też mieć zupełnie żadnych negatywnych uwag do występu Karen Gillian i Brentona Thwaitesa. Aktorzy maja chemię i bardzo dobrze wcielają się w swoje role, dzięki czemu cały czas czuć napięcie między nimi. Jednakże, według mnie, największe pochwały należą się młodszym wersjom Kayliee i Tima – dzieci mogą zagrać albo bardzo naturalnie, albo bardzo sztucznie, ale tutaj spisały się na medal. Zobacz również: Wybuchowy teaser filmu „Mad Max: Na drodze gniewu” "Oculus" powinien może nie przerazić, ale przestraszyć większość widzów. Za to starzy wyjadacze mają dwie możliwości: jeśli zdecydują się porwać historii, mają przed sobą ponad półtorej godziny napięcia i zaciekawienia, zbliżonej jednak do czytania powieści z dreszczykiem niż grozy. Albo czeka ich parę zabawnych scen i wyśmienita gra aktorska. Tak czy owak - warto.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj